Francuski w Anglii :)

Temat przeniesiony do archwium.
Witam wszystkich,

Ja tak troszkę z innej beczki. 3 tygodnie temu rozpoczęłam naukę francuskiego w colleg'u w Wielkiej Brytanii i chciałabym się podzielić wrażeniami :)

Zapisałam się na kurs zwany poziomem 2/3. Chciałam zapisać się na 3 lub 4 (na self-assessment teście wyszło mi, że jestem na poziomie 4), ale niestety samej 3 nie było, a 4 anulowali ze względu na brak wystarczającej ilości chętnych. No i się męczę. Francuskiego w Polsce uczyłam się co prawda tylko rok, ale dość intensywnie. Na kursie przerabiamy książkę "Facon de parler 2". Sama książka jest dość łatwa, ćwiczenia są już na odrobinie wyższym poziomie (dzięki Bogu). Generalnie to troszkę się zniechęcam do nauki tam. Już wyjaśniam.

Lektorka każe podkreślić w tekście wszystkie czasowniki i napisać ich bezokolicznik. Zrobiłam to zadanie (poprawnie) w ciągu 2 minut. I siedzę i czekam... Po 10 minutach lektorka przerywa, a większość grupy doszła do 1/3 tekstu! :( Porażka. Później dostajemy mapki Europy i pokazuję koleżance Angielce Czechy. Koleżanka nie wie jakie to państwo, odwraca kartkę (gdzie są odpowiedzi) i mówi "Aaaa! To przecież Praga!". Mówię: "Praga to stolica, a Państwo to Czechy". "O! Nie wiedziałam". Na koniec zadania koleżanka pyta się mnie, skąd tyle wiem o Europie. :(((

Z materiałem dosłownie pełzniemy... Kupiłam sobie płyty i ćwiczenia do książki, którą przerabiamy i robię wszystko sama w domu. A na kursie po prostu się nudzę. :( Ile razy można uczyć się kolorów, dni tygodnia?

Ratunku!!! :( Pociesza jedynie fakt, że kursy tutaj są tanie (170 funtów za cały rok).

Mam nadzieję, że kiedyś wrócę do Polski i naszego poziomu i systemu nauczania.

Pozdrawiam,
Monika
Zapomniałam dodać, że to kurs popołudniowy dla dorosłych. ;)

« 

Brak wkładu własnego

 »

Brak wkładu własnego