Trudno jest cos komus radzic na odleglosc, wiec moze jedynie podziele sie refleksjami.
Wydaje mi sie, ze po pierwszym etapie euforii (wszystko jest latwe, jezyk jest cudowny, zaraz bede mowic swobodnie, jak dobrze mi idzie...) nastepuje po prostu "zmeczenie materialu": nie przyswajamy juz tak latwo, bo i prog trudnosci wyzszy, i nie ma juz uroku nowosci, i nie jestesmy juz tak glodni wiedzy. U Ciebie dodatkowo doszlo obciazenie codziennymi obowiazkami i teraz Cie to mniej pasjonuje; do tego dochodzi ustawiczny brak czasu.
Wydaje mi sie, ze pora na zwolnienie - co nie znaczy: przerwe. Podtrzymywalabym kontakt np. za pomoca sluchania piosenek (zawsze sobie przy tym pomysl: ach, jaki ladny jezyk!), rzucania oczkiem gdzies na francuskie stronki (forum?), choc bez wielkiego zaangazowania - ot, tak, zeby podtrzymac zainteresowanie. Zeby wrocila swiezosc kontaktu, jego oczekiwanie - bo wlasciwie widze tylko dwa powody uczenia sie języka: cel "dyplomowy" (szkola, studia, praca, zdanie egzaminu etc) oraz cel: "satysfakcja" (uczę się, bo chcę, bo mi imponuje, ze moge to zrobic, korespondowac, mowic etc). W tym drugim przypadku nic, zdawaloby sie, nas nie goni, nie mobilizuje - oprocz naszej woli. I jesli tu wystapi niechec, brak entuzjazmu, to daleko nie zajedziemy. Wydaje mi sie, ze wkrotce odzyskasz dawny entuzjazm, a na razie - pora zwolnic! I robic tylko zelazne minimum (korespondencja, piosenki, zagladanie OD CZASU DO CZASU) - tak, aby nie zniechecic sie do reszty.
PS. Jesli chodzisz na lekcje franc., popros o zwolnienie tempa, ale chodz regularnie nadal - naprawde bedzie z tego wiekszy pozytek ;-)