straaasznie bałam się ustnego egzaminu, bo nie czuję się dobra w takich formach matur, panikowałam jeszcze bardziej niż przed ustnym polskim. :) dodatkowo nie pomagał fakt, że musiałam jechać ze Świnoujścia do Szczecina, by zdać tę maturę...
od razu zaznaczam, że moja komisja była niezwykle miła, panie się uśmiechały, kiwały głowami, zachęcały, dopytywały się, czy '
c'est tout?', nie liczyły czasu, więc stresu nie było. mogłam spokojnie się zastanowić, jak coś powiedzieć, ułożyć zdanie itp.
pytanie wstępne - czy i gdzie chciałabym kontynuować naukę, czyli dosyć przyjemne.
wylosowałam zestaw numer 7 chyba, ale nie dam sobie ręki uciąć. pierwsze zadanie, według mnie najgorsze, okazało się najfajniejsze. 'byłam' na letnim obozie francuskiego we Francji, organizowałam Dzień Sportu, egzaminator był jednym z organizatorów. kwestie do omówienia: dyscypliny [piłka nożna, tenis, biegi, można wymienić wiele], nagrody [powiedziałam dyplomy i pamiątki, tutaj padło pytanie: kto się tym zajmie/kto to zrobi, odpowiedziałam, że my, bo będzie to ciekawsze i tańsze], goście [rodzice, uczniowie, nauczyciele itp.], i bezpieczeństwo [pamiętam, że powiedziałam coś o tym, że musi być przystosowane do wieku uczestników, padło pytanie, czy przyda się lekarz - oczywiście, bo wypadki się zdarzają, bo to sport itp.]. :)
obrazek miałam dosyć ciężki - grupa harcerzy wokół ogniska na polance [zapomniałam, jak są 'harcerze' po fr ^^], jeden z nich stał. pytania: dlaczego ten jeden harcerz stoi? [jest dorosły, najstarszy, pilnuje ogniska, może coś opowiada], czy chciałabyś być harcerką? [akurat to było dla mnie proste, bo byłam i powiedziałam prawdę - bo to ludzie odpowiedzialni, ciekawi, mają pasję, a to doceniam, bo lubię kontakt z naturą], tylko dwa. :)
trzecie zadanie - trzy zdjęcia parków/lasów i polecenie, aby wybrać taki, który byłby najlepszym miejscem dla przyjaciół na spacer. wybrałam zdjęcie z wodospadem [jest ładnie, fajna droga, piękny wodospad, świeci słońce], odrzuciłam jedno z dinozaurem [bo to dla dzieci i cośtam jeszcze] i takie, gdzie były jakieś skałki, jaskinie [bo moi przyjaciele nie lubią się męczyć, bo to nie byłby spokojny spacer itp.]. dostałam dwa pytania - co można/czego nie można robić w parku/lesie? [trzeba respektować prawa zwierząt, roślin, nie wolno hałasować, palić ognisk, niszczyć roślin] i czy uważam, że zmiany klimatu są niebezpieczne dla człowieka i dlaczego? [tutaj się zawiesiłam na chwilę, ale powiedziałam, że tak, bo organizm lubi stabilizację, nie lubi zmian, bo np. mogą występować bóle głowy, migreny]
przyznam, że liczyłam na jakieś 7o-8o%, bo wiedziałam, jakie błędy zrobiłam, ale szczęśliwie panie oceniały łagodnie, chyba widziały mój stres i to, że się starałam jak mogłam. :D oceniły mnie na 27/3o punktów, czyli 9o%, wyszłam szczęśliwa, a na pociąg to wręcz z radością pobiegłam! :D
był to najbardziej stresujący egzamin, pobił ustny z polskiego i prawo jazdy. chociaż po pierwszych dwóch zdaniach stres uleciał, liczyło się to, by coś mówić. w razie czego proście o powtórzenie, ja dwa razy tak zrobiłam, za to nie ma ujemnych punktów. :)
domyślam się, że wszyscy egzaminatorzy łagodnie będą to oceniali, gdyż nowa formuła dla większości wydaje się krzywdząca i bezsensowna, poza tym - stres to coś normalnego.
powodzenia wszystkim! :)
zwłaszcza na pisemnym w poniedziałek, już się zaczynam bać rozszerzenia. ;D