francuski w trzy miesiące

Temat przeniesiony do archwium.
Pytanie zasadnicze jest proste: jaka jest szansa, żeby po trzech miesiącach samodzielnej nauki w miarę swobodnie dać sobie radę we Francji?

Przez pierwsze trzy tygodnie przerobiłam poziom podstawowy "Francuski Pas de probleme" plus trochę gramatyki [podstawowe czasy, subjonctiv itp], po czym pojechałam na dwa tyg do Francji. Można uznać, że jak bardzo muszę, to się dogadam, ale jest to droga przez mękę. W styczniu jadę znów - wiem oczywiście, że normalnego, szybkiego francuskiego rozumieć nie będę, ale jaka jest szansa, że dogadam się na dowolny temat z osobą, która będzie do mnie mówiła wolniej niż normalnie?

Nie mam kilku lat, żeby iść na kurs, fortuny na korki również ;) Powiedzmy, że mam przynajmniej godzinę dziennie i zachowam regularność. Jest szansa? Bardziej opłaca się wkuwać słówka i zwroty czy próbować z jakąś telewizją lub filmami?

Wierzę, że coś wymyślicie :D
Pozdrawiam :)
Jezeli ktos potrafi porozmawiac na kazdy temat, to mozna powiedziec, ze dosyc dobrze zna francuski i jeszcze musi rozumiec, co sie do niego mowi. Po 3 miesiacach to raczej nierealne, ale na pewno codzienna nauka Ci nie zaszkodzi. Zamiast wkuwac bez sensu listy slowek, lepiej wlacz sobie telewizje lub radio, aby osluchac sie z jezykiem.
No tak, nieprecyzyjnie się wyraziłam. To moje "dowolny" dotyczyło spraw życiowych i było z zastrzeżeniem, że będzie się do mnie mówiło wolno i wyraźnie ;) W tym momencie wydaje mi się, że aby rozumieć, muszę znać raczej słówka, bo szybkiego, codziennego francuskiego nie zrozumiem nawet wtedy, gdybym tę telewizję oglądała codziennie przez 5 godzin... W ogóle tekst pisany w miarę rozumiem [jak dziwnie by to nie brzmiało], ale jak zaczynają sobie rozmawiać, to leżę zupełnie. To samo dotyczy telewizji, filmów, bajek [postanowiłam od nich zacząć, ale jest nieciekawie] - i o ile wierzę, że jestem w stanie wkuć do stycznia konkretną ilość słówek, a następnie rozpoznać je w tekście skierowanym specjalnie do mnie, to w to, że zacznę rozumieć normalną rozmowę, raczej nie wierzę...

Więc może powinnam się skupić na tym, w co wierzę? :D
Hej! Ja mam podobne wrażenia jak ty chociaż trochę inną sytucaję, od 3 miesięcy chodzę na prywatne lekcje,a wcześniej trochę uczyłam się sama (chociaż z samodyscypliną bywało róznie :]) Napisałaś, że lepiej rozumiesz tekst pisany niż mówiony - ja też tak mam, wynika to chyba z tego, że widząc dane słowo łatwie nam rozróżnić znaczenie po pisowni niż gdy słyszymy je od kogoś, w końcu wymowa wielu francuskich słów jest bardzo podobna i szczególnie na początku dosyć trudno jest się w niej zorientować. Co do nauki słówek - oczywiście znajomość słownictwa jest ogromnie ważna, ale takie suche wkuwanie chyba nie jest za dobre (ja kupiłam fiszki i co prawda trochę się z nich nauczyłam, ale ostatecznie więcej sie zapomina niż zostaje w głowie), telewizja i filmy - na pewno dobry sposób, ale myślę, że bardziej dla osoby, która uczy się tego jezyka min. pół roku lub więcej, podobno dobrą metodą jest słuchanie piosenek i w ten sposób utrwalanie słówek i zwrotów (ja polecam zwłaszcza te stare utwory, są śpiewane bardzo wyraźnie, ze świetna dykcją, no i dla samej przyjemności posłuchania niebanalnych tekstów:))
Z francuskimi piosenkami jest taki problem, że wymawia się w nich część końcówek, które lubią się później utrwalać. Mam już w głowie sporo słówek, w których nie mogę oduczyć się końcówek właśnie z tego powodu ;)

Chciałabym rozumieć francuski na tyle, żeby oglądając film uczyć się nowych wyrażeń z kontekstu. Ale na razie jest to raczej mało możliwe ;) No to może tak: lepiej wkuwać słówka jakoś tematycznie [pamięć akurat mam niezłą; wydaje mi się, że w tę godzinę jestem w stanie nauczyć się skutecznie przynajmniej 30 nowych słówek], czy może tłumaczyć jakieś teksty? A może jednak te filmy mimo tego, że nic nie łapię?

Ło mamo; powiedzcie, że ten język da się po jakimś czasie zrozumieć...!

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa