Wątek dla korepetytorów francuskiego i nie tylko.

Temat przeniesiony do archwium.
Witam

Od dłuższego czasu między innymi udzielam korepetycji.
Chciałbym spytać się innych korepetytorów czy mają taki sam problem z uczniami jak ja.

- Czy uczniowie też Was "robią w bambuko" rezygnując z lekcji bez powiadomienia Was?
- Czy ucziowie nie przychodzą na lekcję a później nie odbierają telefonów, nie odpowiadają na maile i słuch po nich ginie?
- Czy nowi chętni do nauki nie pojawiają się ani razu a na umówione spotkanie nie przybywają i nie odbierają telefonów?
- Czy uczniowie rezygnują bez powodu z lekcji mimo, że twierdzili, że chcą się uczyć francuskiego?

I dodatkowe pytania:
- Czy trafiają Wam się leniwi uczniowie, mało inteligentni, bezczelni i aroganccy (którzy na lekcji zachowują się jakby mieli muchy w nosie i pozjadali wszystkie rozumy), zakompleksieni, głupi?
-

Jestem mianowicie ciekaw czy przez te kilka lat nauki mi się trafiały od czasu do czasu takie egzemplarze, jednak z częstotliwością wystarczającą do tego by interes stał się nieopłacalny, demotywujący, deprymujący?

Opiszcie swoje doświadczenia, proszę.:)

Hej!
Za przestalam udzielenia korepetycji juz jakis czas temu, ale kiedy to robilam, to:
- nie zdarzylo mi sie nigdy calowanie klamki. Jezeli juz, to czasem musialam z pol godziny na kogos zaczekac. A tak, to normalnie dzwonili zeby odwolac. Heh, chociaz tu mnie los w dupe nie kopnal :D
- nie, takie "zaginiecie" ucznia nigdy mi sie nie przydarzylo. To jest chyba brak kultury albo totalne olewactwo, no bo wypada chociaz powiadomic ze na dobre rezygnuje sie z zajec. A nie jeszcze zebys Ty mial do nich 5 razy wydzwaniac. Przeciez to nie przedszkolaki zeby ich pilnowac czy wszystko zrobili....
- nie, tak tez nie mialam
- nie O.o Jak juz cos, to raczej podawali powod.

Odpowiedz na pytanie dodatkowe:
- pewnie, ze tak, byli bardzo rozni! Nie mialam tych uczniow az tak znowu wielu, az na cale 2 lata mojej kariery korepetytorki bylo ich tylko 3. He he, wyglada na to, ze to chyba jacys moi stali klienci byli, bo ani nikt nie uciekl, ani nie zniknal :D
Uczen jak to uczen, ma swoj charakter. Uczylam troszke w szkolach w ramach praktyk, i wiem, ze osobowosc i wychowanaie bardzo wplywaja na zachowanie na zajeciach. Poza jednym chlopcem (ok. 10 lat) to nie mialam ekstremalnych przypadkow, ale on to byl wyjatkiem, bo nie chcial sie uczyc francuskiego, ale rodzice uwazali, ze bedzie dobrze jezeli pozna jeszcze jeden (trzeci skadinad) jezyk. Jak z nim siedzialam, to nie wiem kto sie bardziej meczyl, ja czy on. Przez godzine myslalam, ze zwariuje, bo nic, ale to NIC sie nie dalo z nim zrobic. 3 slowa pisal 10 minut. I nie omieszkal mi podkreslac, za kazdym razem zreszta, jak bardzo nienawidzi francuskiego :) Tata/mama/dziadek przez 15 minut od rozpoczecia zajec usilowali, kazde po kolei, zmusic go do wylaczenia komputera. Oczywiscie, przy tym klotnia i histeria. Jak juz udalo sie go zaciagnac do stolika, to szukal ksiazki, zeszytu, piornika, podrecznika, dlugopisu ktory pisze i zeszytu cwiczen przez 10 minut. Jak juz znalazl, mozna bylo zaczac szukac pracy domowej ktora mialam mu sprawdzic, co tez troche zajmowalo :P Jak juz przebrnelismy przez te 5 zdan pracy dowowej, to pol godziny korepetycji bylo za nami. To nie jest zart. Tak wiec, po pracy domowej moglismy zajac sie przypomnieniem np. slowek ktore byly na lekcji. No i ja gadalam do niego o slowkach, a on do mnie o wszystkim innym. Wydusic z misiaka odpowiedz na pytanie... no, to trzeba bylo mocno i dlugo dusic :)) Zeby od czasu do czasu rozladowac pelna zalu atmosfere, to rozmawialam z nim na tematy nie zwiazane z naszymi zajeciami. I to byly jedyne chwile, kiedy on robil sie bardziej aktywny i zainteresowany rozmowa ze mna, a ja moglam troszke odetchnac. Normalnie czasem nie wiedzialam, czy to komedia, czy tragedia :DD
Chodzilam do niego raz w tygodniu, chyba przez 3 miesiace, juz dokladnie nie pamietam. W koncu biedak dostal strasznej histerii, zaczal plakac i wydzierac sie czemu on musi ze mna siedziec i takie inne, uciekl bawic sie z bratem czy schowac pod stolem, no i to byl koniec lekcji ^^. Powiedzialam jego mamie, ze to nie ma dalej sensu (ale mam silne przeczucie, ze gdybym to nie ja sama zrezygnowala, to ona jeszcze by go cisnela o ten francuski, SIC!). W sumie wiesz, rozumiem go. Nie mowie przez to, ze dobrze sie zachowal, ale rozumiem, czemu to zrobil.

Mialam tez taka dziewczyke w z gimnazjum dwujezycznego. Ona byla w porzadku, robilam z nia rozne cwiczenia, glownie z gramatyki i uzupelnialam wiedze. Wydaje mi sie, ze ona nie pracowala szybko jak na ucznia takiej szkoly (jezeli chodzi o ogolny proces uczenia sie i przyswajania wiedzy), ale pracowala, a to juz cos. Miala fajnego pieska :)

Chodzilam rowniez do starszej babeczki (znaczy sie takiej po trzydziestce, tylko w porownaniu z innymi to "starsza", a sama byla nauczycielka w podstawowce :) Z nia jako z osoba dorosla zajecia wygladaly calkiem inaczej. Ona nie przepieprzala czasu jak to uczniowie maja w zwyczaju, bo wiedziala ze swoim wlasnym wysilkiem za to placi. I chyba wlasnie dlatego ze wiedziala jak wygladaja lekcje po "obywdu" stronach, to starala sie wykorzystac kazda chwile. No i uczyla sie francuskiego tylko i wylacznie na wlasne zyczenie.

Nie mam jakichs szczegolnie zlych wspomnien z korepetycji. Jedyne co, to cholernie sie na nich nudzilam, nie do wytrzymania po prostu. Za kazdym razem jak konczylam lekcje, to czulam, jak by mi kamor spadl z ramion. A zeby jakos super zarobic, to tak tez nie bylo, he he.
Jak cos mi sie jeszcze przypomni, jakies ciekawe historie moje czy kolezanek, to napisze :)
edytowany przez przyczajony_tygrys: 23 maj 2012

« 

Programy do nauki języków

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia