oto próba tłumaczenia (wczoraj o 3 nad ranem):
Siąść na chwilę na ławce z tobą
I patrzyć na ludzi, póki są
Powspominać o dobrych czasach, które minęły lub które powrócą
Ściskając w ręce twą dłoń malutką
A potem dać otępiałym gołębiom jeść
Spłoszyć je kopniakiem, ot tak na niby,
I słyszeć twój śmiech
Od którego pękają ściany
Który nader wszystko umie leczyć rany
Opowiedzieć ci trochę jak byłem mały
Te wspaniałe cukierki które kradliśmy
Gumy do żucia, miętusy za franka
I te « mistrals gagnants » (rodzaj cukierku w proszku, niektore opakowania byly wygrywajace i dawały jedno darmowe)
Pochodzić z tobą w deszczu przez chwilę
Popatrzyć na życie póki trwa
Opowiadać ci Bóg wie co
By móc Połknać cię wzrokiem
Opowiedzieć ci o mamie kilka słów
Chichrając w kałużę wdepnąć znów,
poniszczyć buta - Niech będzie na nas trochę zła
Usłyszeć twój śmiech podobny do morza
Zatrzymać się, pójść z powrotem do tyłu
Opowiedzieć ci o cukierkach
Raniły nam gęby, psuły nasze zęby
I owych „mistrals gagnants”
Siąść na chwilę na ławce z tobą
Popatrzeć na słonce które odchodzi
Opowiedzieć ci o dobrych czasach, które minęły – cóż mnie to obchodzi
Powiedzieć ci że ci źli to nie my
I że jeśli szaleję
To tylko na punkcie twych oczu
Bo zaletę mają tą, że jest ich dwoje
I słyszeć jak wysoko wzlatuje twój śmiech
Tak wysoko jak ptaków wrzawa
I w końcu powiedzieć ci że życie trzeba kochać
Mimo że czas mordercą jest
zabiera ze sobą dzieci śmiech
i te „mistrals gagnants »