Sluchajcie, wczoraj przytrafila mi sie dziwna historia:) Jakas babeczka do mnie zadzwonila zeby mnie poinformowac o otwartym nowym stanowisku pracy. Jakas firma pilnie poszukuje osoby z jezykiem ojczystym-polskim do pracy w dziale rekrutacji. Firma chce wejsc w spolprace z Polska. Wzielam namiary na faceta-szefa (zreszta i jedynego pracownika-jak sie pozniej okazalo) i szybko do niego zadzwonilam. Spotkalismy sie wczoraj dwa razy zeby omowic sprawe. (W sumie, myslalam bardziej o tym jako o pracy dodatkowej dla mnie, bo ja swoja juz mam, ale co tam, pomyslalam ze zawsze to kontakty z Polska wiec moze byc interesujaco).
I wiecie co?? Normalnie szkoda gadac! Typ sam jeszcze nie wie czym sie zajmuje, firma zostala otworzona zaledwie rok temu (sprawdzilam w CCI jeszcze zanim tam poszlam), poza tym zaprosil mnie do domu, a nie do biura (na szczescie poszlam z chlopakiem bo sie troche balam sama); poza tym facet nie ma pomyslu na nic. Nie wiedzial nawet jak sie ta moja "posada" mialaby nazywac, ani ile chcialby mi zaplacic (ale wzczesniej bylo cos mowione o jakiejs rekrutacji... dziwne). Powiedzial ze zajmuja sie pracami budowlanymi, ale w rzeczywistosci wczoraj kazal mi szukac jakis dwoch dentystow polskich w Alliance Française w Krakowie!!!! (STRASZNIE MNIE TO ZDZIWILO ZE JESZCZE SAM TM NIE ZADZWONIL? SKORO WSZYSCY PRZECIEZ MOWIA W ALLIANCE PO FRANCUSKU, zreszta mu to powiedzialam.)
Czarowal nas przez 2h (a zapewniam ze gadane mial dobre, chyba sie naczytal ksiazek o sile persfazji itp). To wlasnie tak wyglada-typ chce cos zrobic, nie wie co i po co i gdzie, kiedy sie spytalam czy robil jakies badania rynku polskiego oczywiscie opadla mu szczeka, juz nie mowiac o tym ze jak spytalam czy sie orientuje w przepisach itd, wszystkich warunkach jakie trzeba spelnic, zeby kogos zatrudnic, zeby przewiezc jakies towary z polski itd itd, a skoro on nie wie co chce, to wsztystkiego sie mozna spodziewac- to mi powiedzial ze ja bym sie tym musiala zajac, ale ze to sa formalnosci itd. Pozniej powiedzial mi ze zebym dostala papiery, to na kontrakcie pracy napisze mi wszystko co chce.... co mnie z kolei juz w tej chwili nie zdziwilo, bo 30 minut wczesniej stwierdzilam ze musi to byc jakis oszust, bo strasznie mieszal sie w zeznaniach....
ehhh...
(Nie byl Francuzem tylko Hiszpanem, nie ma to wielkiego znaczenia, ale mnie jednak mimo wszystko troszke ten fakt uspokoil)
Co o tym wszystkim myslicie koledzy i kolezanki??? Bo ja bylam w szoku po tym wszystkim. Zaczelam dzis zalowac rano jak wstalam, ze sie go nie zapytalam czy wie jak sie prezydent Polski nazywa... I jestem na 90% pewna ze by nie wiedzial:):) (to tak a propos WIELKIEGO PLANU WSPOLPRACY Z POLSKA)