Dziwna bomba w Paryżu

Temat przeniesiony do archwium.
Zamachy terrorystyczne nie są dla Europejczyków codziennością. Dlatego Francja była wczoraj w głębokim szoku, gdy w jednej z paryskich kancelarii adwokackich wybuchła bomba umieszczona w paczce, powodując śmierć kobiety.
Wkrótce poszła w ruch plotka o politycznym motywie zamachu. W tym samym budynku miała się znajdować siedziba firmy prawniczej, w której udziały ma prezydent Nicolas Sarkozy. Już sam fakt natychmiastowego skojarzenia zamachu z polityką świadczy o tym, w jakim napięciu żyją dziś Francuzi, jak bardzo rozognione są nad Sekwaną nastroje społeczne. Wszak nie tak dawno jeden z protestów kolejarskich został „okraszony" zniszczeniem sygnalizacji na kilku liniach szybkiej kolei TGV. Na szczęście uniknięto tragedii. Media miłosiernie określały ten czyn anonimowych sprawców jako akt sabotażu, choć miał on wszelkie znamiona zorganizowanej akcji terrorystycznej. A samochodów palonych regularnie na przedmieściach francuskich miast nikt już nie jest w stanie zliczyć.

Tymczasem Europa w dużo większym stopniu obawia się terroru islamskiego napływającego szeroką falą z państw Maghrebu czy z Azji Środkowej. Doświadczenia Madrytu i Londynu sprawiły, iż spece od walki z terroryzmem są wyczuleni na wszelkie formy zagrożenia zewnętrznego mającego podtekst kulturowy i religijny. Ale, jak się okazuje, nie zniknęło wcale widmo terroryzmu politycznego, który wstrząsał Europą w latach 70. i 80. W ubiegłym tygodniu ETA zabiła dwóch hiszpańskich agentów Guardii Civil. Bandyci dokonali egzekucji, strzelając młodym mężczyznom w tył głowy. Także historia holenderskiego radykała Pima Fortuyna, zamordowanego kilka lat temu przez oszalałego obrońcę praw zwierząt, dowodzi, jak łatwo spór polityczny może się przerodzić w Europie w brutalną, krwawą wojnę.

By uniknąć eskalacji takich zachowań, należy bezwzględnie tępić i ścigać właśnie tych wandali, którzy demolują samochody, i tych antyglobalistów, którzy rozbijają sklepowe szyby. Droga od podpalonego auta do podłożonej bomby wcale nie jest taka długa.
Marek Magierowski

Zagadkowy zamach w centrum Paryża
Jedna osoba zginęła, sześć jest rannych po eksplozji bomby w budynku, w którym znajduje się dawna firma prawnicza prezydenta Francji
Do eksplozji doszło wczoraj w kancelarii adwokackiej Gouet-Jenselme w zachodniej części Paryża. Zginęła sekretarka. Jeden z rannych adwokatów jest w stanie ciężkim. Pozostali odnieśli lekkie obrażenia. Wydział Antyterrorystyczny paryskiej policji wszczął śledztwo. Jego pracownicy mówią o zamachu. Kto go dokonał i z jakich powodów, pozostaje tajemnicą. Według prokuratora krajowego Jeana Claude’a Marina co najmniej dwa ładunki wybuchowe znajdowały się w jednej z dwóch paczek, które goniec oddał około 12. w kancelarii Gouet-Jenselme na bulwarze Malesherbes kilka przecznic od Pól Elizejskich. Paczkę przyjęła asystentka szefowej kancelarii Catherine Gouet-Jenselme. Gdy próbowała ją otworzyć, doszło do eksplozji. – Ktoś wszedł do biura i zostawił paczkę. Sekretarka, która ją rozpakowała, uruchomiła bombę. Zginęła – potwierdza jeden ze świadków tragedii, adwokat Christian Charriere-Bournazel. Eksplozja była tak silna, że z okien wypadły szyby.

Obok asystentki stał jeden z pracowników biura, 58-letni adwokat Olivier Brane. Został ciężko ranny. Wciąż nie wiadomo, gdzie znajduje się druga paczka, w której również może być bomba. W budynku, w którym doszło do zamachu, mieści się również inna kancelaria adwokacka – Arnaud Claude i Wspólnicy, należąca w 30 proc. do prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego.

Według śledczych zamach nie był wymierzony w siedzibę fundacji pamięci ofiar Holokaustu SHOAH mającej biura na piętrze, na którym doszło do eksplozji.

Prokuratura odrzuciła też spekulacje, że zamach był związany z procesem Yvana Colonny, korsykańskiego ekstremisty podejrzanego o zabójstwo prefekta Korsyki Claude’a Erignaca. Według minister spraw wewnętrznych Michele Alliot-Marie, która przerwała wizytę w Brukseli, by udać się na miejsce tragedii, „nie ma wystarczających dowodów, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski co do motywów zamachu” będącego „aktem tchórzostwa i nienawiści”. Adwokat, do której była adresowana paczka, również nie jest w stanie wskazać winnego.

– Zajmuję się sprawami cywilnymi, rozwodami oraz sporami o polisy ubezpieczeniowe. Nie wiem, kto mógłby chcieć mnie skrzywdzić – powiedziała Catherine Gouet–Jenselme.

Mimo iż wiele wskazuje, że zamach jest wyłącznie osobistą zemstą, wielu komentatorów podnosi kwestię bezpieczeństwa wewnętrznego we Francji. – Niesłusznie – uważa znany francuski politolog Georges Mink. – Kontrole są zawsze punktowe. Koncentrują się na newralgicznych miejscach w kraju. Do takich nie należy prywatna kancelaria adwokacka. Trudno kontrolować każdą paczkę, którą goniec wiezie z jednego punktu miasta do drugiego – podkreślił Mink w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Jego zdaniem z wczorajszego zdarzenia nie można wyciągać wniosków, że poziom bezpieczeństwa we Francji jest zbyt niski.

– Totalna kontrola jest niemożliwa. Trzeba się z tym pogodzić – twierdzi francuski politolog.
Aleksandra Rybińska

« 

Życie, praca, nauka

 »

Życie, praca, nauka