witam panstwa!!!
w koncu znalazlam chwilke zeby cos tu napisac:)
jak widiac wrocilam juz z paryza z "visions..."... az brak slow zeby opisac jak bylo cudownie!!! wiem ze zwiedzac paryz a mieszkac w paryzu to dwie rozne rzeczy, poznalam wielu ludzi ktorzy wcale nie chca juz tam byc, ale mi baaardzo sie podoba i chetnie bym tam zostala...
na wstepie zachecam wszystkich co moga do udzialu w "visions d'europe" za rok!!!oplacalo sie meczyc te 2 godziny przy pisaniu wypracowania:)
zorganizowane to bylo tak: 25 osob, ktore wygralo ten sam konkurs w swoim kraju (a wiec kazdy innej narodowosci) mieszkalo sobie razem w schronisku mlodziezowym w 20 dzielnicy (schronisko i jedzenie to najslabszy punkt ale dalo sie przezyc wspolnymi silami), zwiedzalo paryz... widzielismy wszystkie najwazniejsze miejsca w paryzu, wszedzie mielismy specjalne zaproszenie, wszedzie bylismy uprzywilejowani, wszyscy nam gratulowali... blaski sławy jednym slowem!
poza tour eiffel, assemblee nationale, louvre (miroslavas czemu cie tam nie bylo????), orsay, bateau sur seine, chateau d'auvers, comedie francaise, opera bastille, etc bylo wiele innych ciekawych zajec jak np paryz na rowerze, kino czy aquapark. byl tez super uroczysty koktail w alliance francaise z udzialem m.in ambasadorow ( polak nie raczyl niestety przyjsc)...
tyle oficjalnej czesci;) ludzie okazali sie bardzo sympatyczni i rozrywkowi dlatego codziennie siedzialam z nimi minimum do 2 w nocy w takim barze-dyskotece w podziemiach schroniska (bylo ogromne - na 460 osob!)
chodzilismy tez z wychowawcami czasem do knajp w miescie. wychowawcy byli super, tacy mlodzi, sympatyczni... nie duzo sie od nas roznili:)
ostatnia noc to nawet w ogolenie spalam bo mialam wstac o 5 zeby na samolot zdazyc i stwierdzilam ze sie nie oplaca:D:D:D wole nie opowiadac jak przez to zasnelam potem na glownym w warszawie z gazeta w rekach... klasyczny menel!
kazdy na pewno wie jakie to jest uczucie jak zegna sie tak wspanialych ludzi byc moze na zawsze... przyznam sie ze wszyscy plakali! oczywiscie jestesmy w kontakcie ale maile to nie to samo...
jesli chodzi o jezyk to kazdy sobie lepiej lub gorzej radzil, zastepowalo sie czasem cos angielskim lub wlasnym slowem, czasem cos sie na migi tlumaczylo! mi ten pobyt ogromnie duzo dal pod wzgledem jezykowym (w koncu wiem jak sie mowi zaciagac sie dymem albo przetrzezwiec:P:P)
tyle wspomnien bo znow robi mi sie zal ze c'est fini...:(
ps o meczu finalowym MŚ wole nawet nie mowic... zal mi bylo biedakow... tak sie wczuwali caaaaly mecz... szalenstwo!!!