Czy macie jakieś ciekawe wspomnienia, anegdotki, śmieszne historyjki dotyczące nauki francuskiego? Ja jak już gdzieś mówiłam mam w LO français od podstaw i naprawdę się nudzę. Z tym że moja pani profesor ( nazwiska wymieniać nie będę) jest niesamowita lub wręcz odjazdowa- ma czasem takie teksty , że dosłownie wytrzymać nie można ze śmiechu. Niedawno na lekcji, kolega zamiast "ma mère" powiedział "mon mère", a wtedy pani profesor na to: "Czy twoja matka jest transwestytą?". No i odzywa sie inny kolega, mówiąc, że pani chyba przesadziła. A wtedy ona ni stąd ni zowąd- " Mówiłam o twojej matce, nie jego". A ostatnio, mieliśmy pracować w grupach; mnie pani prof powiedziała, że mam być sama i przesadziła mnie i siedziałam koło niej( to była jazda na maxa!!). Kolega siedzący obok mnie ( klasowy błazen) próbował ściągać ode mnie, a wtedy sorka mówi: " Nie podgląda się dziewczynek!". Lekcje są u nas naprawde nieziemskie, lubię słuchać sobie jak wiara sie męczy.
Wprawdzie po feriach bedę pisać test z całego podręcznika, ale to łatwizna ( patrzyłam na czym podr. sie kończy i to były dlopiero czasy przyszłe....) Może będę mieć 6, właściwie tylko o tym marze.
A wy?? Piszcie o swoich historyjkach!