Nie cierpią turystów

Temat przeniesiony do archwium.
Paryż słynie z arogancji swoich mieszkańców
Kelnerom, taksówkarzom i innym mieszkańcom francuskiej stolicy mającym zawodowy kontakt z turystami rozdano setki tysięcy broszurek zachęcających do wyzbycia się opryskliwości wobec przyjezdnych.
Turystka w okolicy paryskiego Place de l’Opéra łamaną angielszczyzną pyta sprzedawcę gazet o drogę do kawiarni Starbucks. – Nie mam pojęcia – odpowiada po francusku, wzruszając przy tym niegrzecznie ramionami. A doskonale wie, że najbliższa kawiarnia tej amerykańskiej sieci znajduje się zaledwie 50 metrów dalej.
Dziś jego reakcja najprawdopodobniej byłaby już inna – a przynajmniej taką nadzieję mają osoby odpowiedzialne za turystykę. Miał temu posłużyć pierwszy Paryski Dzień Turysty, w którym mieszkańcy stolicy Francji byli zachęcani do uprzejmości dla przyjezdnych, okazywania im pomocy i serdeczności – przynajmniej przez jedną dobę (9 lipca – przyp. Onet). Biuro Informacji Turystycznej opracowało także specjalną kartę mającą być rodzajem zobowiązania zarówno dla paryżan, jak i osób spędzających tu wakacje.

"Poświęcę czas, aby przekazać gościom potrzebne informacje" – to deklaracja dla mieszkańców Paryża. "Wykorzystam pobyt w Paryżu, by spróbować francuskich produktów" – to z kolei propozycja dla obcokrajowców.

W Dniu Turysty pracownicy biura informacji turystycznej pojawili się w najczęściej odwiedzanych punktach miasta ubrani w pomarańczowo-białe koszulki z napisem "Paris est a vous" ("Paryż jest dla was"). Ich zadaniem było przekonanie turystów, że są w stolicy Francji mile widziani, miejscowych zaś, aby pomogli przybyszom tak właśnie się poczuć.

Cała kampania to jedna z całej serii inicjatyw mających poprawić najsłabszy punkt przemysłu turystycznego Francji, a szczególnie Paryża: maniery tubylców.

W jednym z ostatnich międzynarodowych sondaży Paryż został uznany za trzecie pod względem atrakcyjności miasto na świecie (wyprzedziły go jedynie Sydney i Londyn). Badani zachwycali się architekturą, słynnymi zabytkami, niezwykłym czarem. Niestety, w kategorii "najbardziej przyjazne miasto" Paryż zajął 52 miejsce na 60 ocenianych.

– Od kilku lat bardzo staramy się, by goście byli w Paryżu lepiej przyjmowani – mówi Jean-Claude Lesourd, szef Paryskiego Biura Informacji Turystycznej. – Sytuacja się poprawia. Na przykład coraz więcej paryżan umie już odpowiedzieć na pytania turystów po angielsku. Stereotyp głoszący, że Francuzi mówią wyłącznie po francusku, traci aktualność.
Lesourd dodał też, że władze włożyły wiele wysiłku w zmianę nastawienia bardzo niegrzecznych często paryskich taksówkarzy, organizując dla nich specjalne warsztaty, na których poruszano najróżniejsze zagadnienia: począwszy od higieny przez podstawy angielskiego aż po instruktaż, jak się uśmiechać. – Staraliśmy się nakłonić ich, żeby spróbowali być bardziej przyjaźni i niewątpliwie uczyniliśmy postępy – mówi Jean-Claude Lesourd. – Wielu taksówkarzy potrafi już powiedzieć kilka słów po angielsku i niewątpliwie są czystsi. Oczywiście wiele jest jeszcze do zrobienia, stąd pomysł zorganizowania Dnia Turysty.

Stawka jest wysoka. Co roku przez paryskie hotele przewija się 16 milionów ludzi. Według danych Biura Informacji Turystycznej biznes turystyczny w Paryżu wart jest rocznie 14 milionów euro i daje zatrudnienie 150 tysiącom osób.

Zobowiązania – propozycja dla turystów

*Spróbuję doświadczyć paryskiego stylu życia

*Będę szanował miasto i korzystał ze środków transportu publicznego

Zobowiązania – propozycja dla mieszkańców Paryża

*Wykorzystam znajomość języków obcych, by udzielić turystom zrozumiałych dla nich informacji

*Polecę gościom miejsca, które sam szczególnie cenię
Adam Sage The Times
Czemu jak tylko zobaczyłem początek artykułu wiedziałem, że to ty?

W sumie nie dziwię się mieszkańcom Paryża, że niekoniecznie są uprzejmi w stosunku do turystów - jest ich tam jak mrówek, ciągle czegoś szukają, pytają o drogę paryżan (jak wreszcie ich znajdą). Norma, ale wyobrażam sobie, że po jakimś czasie można stracić cierpliwość. Sam kiedyś zaplątałem się w Paryżu i nie potrafiłem znaleźć właściwej drogi (co mi po mapie, jak nie bardzo wiedziałem, gdzie byłem). Na 4 prośby o pomoc spotkałem się z 2 odmowami i 2 akceptacjami - młodych monterów czegośtam oraz starszego miłego pana z południa (akcent), którzy wskazali mi najprostszą drogę aby wydostać się z Paryża o 8 rano...
marrcin, nie wiem czy czytałeś ciekawy artykuł o Muzułmanach . Musze zmykać bo zaraz mi sie oberwie od dziewczyn:
http://wiadomosci.onet.pl/1459734,2678,1,1,gdzie_sa_nowe_sufrazystki,kioskart.html
Mieszkam we Francji już 2 rok. Niestety opisywany problem dotyczy nie tylko Paryża :(. Francuzi uważają się za pępek świata. Języki obce znają tylko w jedną stronę. Wielokrotnie zetknęłam się z przypadkiem, że ten sam francuz od którego ty coś chcesz, nieznający innych języków poza francuskim nagle doznaje objawienia jeśli ma do ciebie interes. To niesamowite jak się widzi gdy ich nawiedza duch święty ;).
niestety nie mam tyle czasu w życiu aby czytać wszystkie artykuły. Ale powiem, że faceci, którzy mi pomogli wyglądali byli chyba arabami.
Ok, mieszkam w Paryżu. Zgadzam się. Francuzi nie są uprzejmi ale z wszystkimi i nie tylko z turystami. Niestety z powodu zycia. We Francji, mówi się, że "les parisiens" zawsze biegają. W koncu nie żyjemy normalnie. Jest dużo turystów też ale ja ich już nie widzę. Dla mnie należą do krajobrazu.

Proszę obejrzeć te małe filmy.
To trochę prawda...
Le parisien to imię mieszkańca Paryża a też imię gazety sprzedana w Paryżu.
Mówią, że le parisien?, il vaut l'avoir en journal.
Le parisien? lepiej mieć go jako gazeta.


jest dużo francuzów którzy nie mówią innego języka po prostu dlatego, że język francuski jest trochę dziwny. Nie piszemy, jak wymawiamy. Ostatni liter prawie nigdy nie wymawiamy a bardzo często zapominam liter tutaj albo tam kiedy piszę. Na przykład "tu demandes" Ten S, nie wymawiamy go po francusku, to zapominamy go czasami jeśli szybko piszemy. Inny przykład "je voulais chanter". Czasami piszę "je voulais chanté" dlatego, że wymawiamy chanter i chanté w ten sam sposób. Uwierz mi, dla francuzów, to trudne uczyć się języków obcych z powodu tego. To wybaczycie mi, jeśli są błedy kiedy piszę po polsku.
kenji75018 ale jest też wina po drugiej stronie. Weźmy na przykład Japończyków, kiedyś czytałem o ich podejściu artykuł:

Spleen Japończyków w Paryżu
Wyobraźnia to maszyna, którą wprawia w ruch każdy Japończyk wyjeżdżający do francuskiej stolicy, do tego stopnia, że niebezpiecznie idealizuje paryskie życie.



Miasto Światła nie dotrzymało obietnic. Zawiodło, zaskoczyło, zaszokowało do tego stopnia, że się rozchorowali. Co roku setki Japończyków dotyka „syndrom Paryża”, postać ostrej depresji mogącej doprowadzić do hospitalizacji (w 25 procentach przypadków), a nawet do odesłania do kraju. Studenci, turyści czy biznesmeni – nikt nie jest oszczędzony. Oto śledztwo w sprawie nieznanej dolegliwości, która grasuje również w Londynie i Brukseli.
W opowiadaniu Philippe’a Adama bohaterka mieszka sama w maleńkiej kawalerce na ulicy des Martyrs (Męczenników) i pracuje w ambasadzie Japonii. Jest młoda, nikogo nie zna, okropnie cierpi z powodu klimatu, dużo płacze, każe sobie przysyłać „lekki z ojczystego kraju” i żyje ze „wstydem, że jest tą, która sobie z tym nie radzi”. Narrator uważa, że bohaterka „myśli za dużo”. „Proszę przestać myśleć, że wszyscy na Panią patrzą. Proszę przestać myśleć, że wszyscy Panią osądzają i że wszyscy mają Pani coś za złe”, czytamy. Żeby wejść w skórę Japonki - ofiary „syndromu Paryża” - autor zainspirował się swoim sześciomiesięcznym pobytem w Tokio. „Młode dziewczyny są dotknięte w pierwszej kolejności, donosi Philippe Adam. Mają między 20 a 25 lat, studiują raczej historię sztuki niż nauki ścisłe i wyobrażają sobie Paryż pełen estetów i wrażliwych chłopców”.

Wyobraźnia to maszyna, którą wprawia w ruch każdy Japończyk wyjeżdżający do francuskiej stolicy, do tego stopnia, że niebezpiecznie idealizuje paryskie życie. „Syndrom Paryża” opisany dziesięć lat temu przez profesora Hiroaki Ota, psychiatrę, rodzi się w istocie z dużego rozziewu między wymarzonym Paryżem i Paryżem rzeczywistym. „Widzą Montparnasse z szalonych lat, Maneta, Renoira i paryżanki ubrane jak z okładek magazynów mody, tłumaczy Mario Renoux, prezes Francusko-Japońskiego Stowarzyszenia Medycyny. Kiedy znajdą się na miejscu, dekoracja częściowo się zgadza, ale wszystko funkcjonuje a la française!”

Harmonia wobec bałaganu

Dla niektórych rozpada się mit. - W telewizji wszystko jest gładkie, harmonijne, na podobieństwo idealnego ustawienia kamienic Haussmana - analizuje Yoshikatsu Aoyagi z ambasady Japonii w Paryżu. - Ale zbyt często zapomina się o sfilmowaniu chodnika...

W biurze Aoyagi szczególną uwagę poświęca się stałym rezydentom. - Niektórzy przyjezdni doświadczają prawdziwych trudności w dostosowaniu się do stylu życia Francuzów i mają tendencje do obwiniania się – tłumaczy.

W istocie problem polega na różnicy w relacjach międzyludzkich charakterystycznych dla każdego z krajów. W rzeczy samej, w meczu Japonia-Francja, wszystko jest przeciwstawne: naturalna dyskrecja wobec legendarnej otwartości, szacunek posunięty do ostateczności wobec humoru drugiego stopnia, stałość wobec zmiennych nastrojów, szybkość obsługi wobec powolności administracji czy jeszcze duch grupy wobec rozbuchanego indywidualizmu. Krótko mówiąc, harmonia wobec bałaganu.
- Bardzo wiele czasu zabrało mi zrozumienie, jak funkcjonuje mój wydział i paryska prefektura - stwierdza Keiko, 26-letnia studentka literatury. - Jeśli chodzi o pośredników nieruchomości, naciągali mnie lub otwarcie kpili z mojego akcentu – skarży się. Nałogowy łakomczuch, nawrócona na przyjemności francuskiej kuchni Eri, 31 lat, również mówi o trudnych początkach w stolicy. - Jeśli nie mówi się po francusku, ludzie zachowują się tak, jakby się nie istniało. Przyjeżdża się tu z wyobrażeniem idealnego Paryża i odnajduje się w czarnej dziurze, w obliczu lodowatego spojrzenia paryżan.

„Pidżama z japońskiej bawełny”

Świadomi tych różnic, niektórzy starają się złagodzić szok. Atsushi Sugiyama, menadżer sprzedaży na Japonię i Azję w hotelu George V, stworzył z tego swój zawód. Były pracownik hotelu Nikko i Ritz, naucza personel pałacu kilku nieodzownych sztuczek, by lepiej przyjmować japońską klientelę: „Uśmiech w recepcji, ale nie za długo, żeby nie wzbudzić zakłopotania; robić tak, by rachunek był gotowy jak najszybciej to możliwe”.

Japońskim gościom hotel oferuje również „pidżamę z japońskiej bawełny” i „usługę zielona herbata” w pokoju...

Ale nawet kosztem intensywnych wysiłków niektórzy nie dają rady. Co roku pięciu Japończyków na skraju załamania nerwowego jest odsyłanych do domu. „Nie dość dobrze odwzajemniamy Japończykom życzliwość, jaką mają dla Francji”, pisze Philippe Adam.
Anne-Charlotte De Langhe Lefigaro
może tak po prostu jest z mieszkańcami stolic. Warszawiacy też nie mają najlepszej opinii. Taki przynajmniej jest stereotyp.
To jakas totalna bzdura! Nie spotkalem sie z wieksza zyczliwoscia.. No chyba ze ktos preferuje sasiadow z DE :D heheh .. Czy paryzanie uwazaja sie za pepek swiata ? Niestety nie! zanim ktos napisze taka bzdure preferuje analize polakow !!!!!
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa