Unijne absurdy

Temat przeniesiony do archwium.
Po wstąpieniu naszego kraju do Unii w każdym urzędzie, szkole i przedszkolu zawisła unijna instrukcja pouczająca, jak należy myć ręce. Jest tam napisane, ile sekund musimy pocierać wierzch jednej dłoni spodem drugiej i odwrotnie.
Ile czasu spędzasz w toalecie

- W naszym przedszkolu miał być specjalny zeszyt do zapisywania, ile czasu każda z nas spędza w toalecie - mówi Jagoda, nauczyciel przedszkolny. - Jednak nasza dyrektorka się zbuntowała i nie założyła takiego zeszytu. Są granice zidiocenia.

W Unii marchewka jest owocem, ponieważ Portugalczycy robią z niej dżem. Wódka zaś może być pędzona ze wszystkiego, nawet z bananów, bo tak jest wygodniej urzędnikom unijnym i zachodnim producentom wysokoprocentowych alkoholi. Wino zaś może być produkowane wyłącznie z winogron, bo to z kolei jest na rękę plantatorom i producentom tego trunku. Nie jest na rękę Polakom, którzy robią swoje jabole z czego popadnie i sprzedają w dużych ilościach, ciągnąc z tego zyski.

Całe szczęście, że udało nam się dogadać ze Słowakami w sprawie oscypków, bo okazałoby się, że i ten produkt nie będzie mógł być wytwarzany w Polsce, tylko u naszych południowych sąsiadów. Sprawy idiotycznych instrukcji i definiowania produktów żywnościowych dałoby się jeszcze jakoś przeżyć. Najbardziej groteskowo wyglądają w Unii kwestie obyczajowości i próby pogodzenia różnych społeczności o bardzo skontrastowanej kulturze.

Tolerancja dla wszystkich

Także dla zwierząt, wszak są one naszymi braćmi mniejszymi. Najbardziej zaś zbliżone do nas są małpy. Dlatego właśnie w Hiszpanii szympansy, najbardziej inteligentne z małp, objęte są takimi samymi prawami jak ludzie. No, prawie takimi samymi. Szympansy nie biorą udziału w wyborach (niektórzy ludzie także nie), nie korzystają z publicznej opieki zdrowotnej i systemu edukacji. Nie wiadomo więc właściwie, czy szympansy wiedzą o tym, jakie mają prawa w Hiszpanii, i nie wiadomo, kto miałby im o tym powiedzieć. Może goryle?

Prawa kobiet w Unii to świętość. Nie ma możliwości, by jakiś polityk je zlekceważył czy - nie daj Bóg - kpił sobie z nich (po cichu kpią), byłby to dla niego przysłowiowy strzał w stopę. Były premier Włoch Silvio Berlusconi za kilka niewinnych uwag pod adresem koleżanki z rządu naraził się na wściekłe ataki prasy. Są kraje, gdzie dość swoiście rozumie się prawa kobiet. Chodzi mianowicie o to, by kobieta robiła dokładnie to samo co mężczyzna. W Anglii jest uczelnia (lepiej nie wymieniać nazwy), gdzie prowadzi się zajęcia dla kobiet, na których te uczą, jak sikać do pisuarów. Ciekawe, jak wygląda zaliczenie semestru?

Holandia słynąca z liberalnego podejścia do seksu postanowiła zadbać o to, by wszyscy, nawet ludzie z poważnymi dysfunkcjami w rozwoju intelektualnym, mieli trochę przyjemności z życia seksualnego. Państwo funduje im prostytutki. To ciekawy pomysł, ale nie wiem, czy do końca przemyślany. Nie wiadomo bowiem, czy 30-letni chłopiec z głębokim upośledzeniem bardziej pożąda panienki, czy nowej zabawki. Sam tego powiedzieć nie może, bo słabo mówi. No a co z upośledzonymi dziewczynkami? Im też funduje się jakichś chłopców do towarzystwa? Pomysł sam w sobie dość upiorny.

Prawo i sprawiedliwość

We Włoszech mieszkał sobie emigrant z kraju islamskiego; miał on żonę, która momentami mocno go denerwowała. Wtedy emigrant nasz chwytał, co tam miał pod ręką, i tłukł połowicę do chwili, gdy zemdlała. Potem cucił ją i zaczynał od nowa. Zaniepokojeni hałasami sąsiedzi wezwali policję, a ta aresztowała naszego emigranta, po czym zawlokła go przed oblicze włoskiej sprawiedliwości. Na sali licznie zgromadzeni dziennikarze i kobiety, a także kobiety-dziennikarze oczekiwali na ogłoszenie wyroku. Usłyszeli, że emigranta trzeba wypuścić do domu, jest niewinny. A to z tego względu, że bicie kobiet jest w jego kulturze obyczajową normą, nie ma się więc co niepokoić i denerwować, on po prostu chce żyć po swojemu. Skoro chce, to sąd nie może mu w tym przeszkadzać, bo Włochy to wolny kraj i każdy może tam robić, co chce, w ramach prawa i dobrego obyczaju. Wivat dobre obyczaje!

W Szwecji z kolei pewien mężczyzna zaskarżył urząd, który odebrał mu zasiłek dla bezrobotnych. Szwed nie mógł podjąć żadnej pracy przez dłuższy czas, ponieważ będąc fanem muzyki heavy metal, jeździł na koncerty i nie mógł być w tym czasie w pracy. Muzyka jest dla tego pana wszystkim, nie wyobraża on sobie bez niej życia, jak więc mógł chodzić do pracy? Nie mógł, to oczywiste. Musiał być na zasiłku. No a kiedy mu zasiłek odebrali, to z czego ma żyć? Albo skąd ma brać pieniądze na koncerty? Szwed zaskarżył urząd i wygrał. Po czym urzędnicy znaleźli mu pracę, w której spolegliwy szef daje mu wolne za każdym razem, gdy w okolicy odbywa się jakiś ważny koncert zespołu heavymetalowego. Jeszcze chwilę o kobietach. W Szwecji protestanckie duchowne nie zgadzają się, by w czasie ceremonii zaślubin mężczyzna prowadził swą córkę do ołtarza i przekazywał ją przyszłemu mężowi. Nie może tak być, bo kobieta nie jest przedmiotem. W porządku, nie jest.

Wszyscy w UE są równi, ale muzułmanie są równiejsi

Kompletnie niezrozumiałe w Polsce są fory, jakie w UE daje się muzułmanom. Tak jakby nie byli normalnymi ludźmi, takimi jak my, tylko kimś o niebo lepszym, kto nie musi wstawać rano do pracy, nie musi troszczyć się o gromadę swoich dzieci, bo zrobi to za niego państwo. Dziwne jest, że ta zasada dotyczy przeważnie muzułmańskich mężczyzn, nie dotyczy zaś muzułmańskich kobiet. Wiąże się to jednak, jak już było wspomniane, z zasadą głębokiego szacunku dla egzotycznych obyczajów wyznawców islamu.

W Wielkiej Brytanii znajduje się cmentarz multikulturowy, na którym wszystkie nagrobki, niezależnie od tego, czy leżą pod nimi muzułmanie, chrześcijanie, czy żydzi, zorientowane są na Mekkę, święte miejsce islamu.

W Szwecji miał się odbyć mecz między duchownymi luterańskimi a muzułmańskimi. Przed rozgrywką okazało się jednak, że w drużynie chrześcijan są kobiety. Muzułmanie zaprotestowali, bo nie mogą mieć żadnego kontaktu cielesnego z obcą kobietą. Stropiony kapitan drużyny chrześcijańskiej zaproponował, by mecz odbył się między mężczyznami. Wtedy jednak zaprotestowały kobiety, uznając tę propozycję - jakże słusznie - za dyskryminację. Mecz się nie odbył. Szkoda.

Niektórzy rodzice w Szwecji kupują ponoć swym dzieciom kamizelki kuloodporne, a to ze względu na to, że ich sąsiedzi są muzułmanami i mają odmienne, nieraz bardzo żywiołowe obyczaje. Nie mogą z nich zrezygnować, bo byłby to dla nich despekt i oznaka zniewolenia przez niemuzułmanów. Mam nadzieję, że im nie za ciężko (dzieciom szwedzkim, nie muzułmanom) nosić do szkoły tornister na kamizelce kuloodpornej.

Seks, seks, seks

W niektórych szwedzkich przedszkolach zajęcia z dziećmi prowadzą transwestyci. Uczą oni maluchy o równości płci, czasem też namawiają chłopców, by przebierali się za dziewczynki. Dobrze, kurczę, że to nie Hiszpania, bo tolerancji mogłyby uczyć szympansy.

Zdarzają się też w Unii przykłady skrajnej nietolerancji i chamstwa wobec istot odmiennych od przeważającej większości mieszkańców UE. Pewien brytyjski student został skazany na grzywnę za to, że nazwał policyjnego konia gejem. No, jak tak można! Wsadzić człowieka, bo nazwał konia gejem?! A jeśli koń był gejem?

Rafał Majchrzak
Kurczę, ale ze mnie rasista, bo upominam się o prawa dla muzułmanek ]
UE pod względem przepisów jest po******a, zbyt wielu urzędników skupionych w 1 miejscu nie wróży nic dobrego.
Ale Polska wódki będzie bronić, chyba do spółki z Węgrami czy Litwą.
Bo skoro paskudne wino można robić tylko z winogron, czemu tak szlachetny napój jak wódka ma być destylowany z byle czego?
Również poszerzenie UE o Turcję wydaje mi się śmiesznym pomysłem. Jutro Turcja, pojutrze Izrael, za miesiąc Wybrzeże Kości Słoniowej?
A awansowanie marchewki do rangi owocu to po prostu mistrzostwo.
Swoją drogą to ciekawe, ilu Polaków (i nie tylko) uważa pomidora za warzywo, nie owoc...
OjciecSmardzyk, masz dużo racji. Ale pewnie te argumenty nie dotrą do 13-latek, które nawet pod uwagę nie biorą bariery językowej i tego że luby może okazać się psycholem. A warto tu przypomnieć czym wiąże się taki związek:
Małżeństwo z obcokrajowcem
Coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża za granicę na studia, do pracy lub też w celach turystycznych. Im dłuższy wyjazd, tym większa szansa na zawarcie nowych znajomości. A że Polki uchodzą za piękne kobiety i wśród obcokrajowców cieszą się dużym powodzeniem, wzrasta liczba małżeństw zawieranych między Polkami a obcokrajowcami. Dlatego też obserwujemy liczne migracje Polek, które opuszczają kraj, podążając za swoją miłością, albo sytuacje odwrotne - gdy ich wybrańcy przeprowadzają się do Polski.
Wymarzony Włoch

Dla wielu młodych, często niedojrzałych kobiet może to brzmieć jak bajka - gorący Włoch czy też Hiszpan o latynoskiej urodzie, elegancki Anglik lub też bogaty Norweg i piękna Polka. Może stwierdzenie, że marzą o tym wszystkie kobiety, okaże się przesadą, jednak wiele pań w duchu myśli o romansie z mężczyzną innej narodowości, może nawet podświadomie takich relacji właśnie szuka. A to że słowiański typ urody naszych rodaczek podoba się chyba wszystkim mężczyznom, stwarza ku temu liczne okazje. Dziewczyny z Polski są adorowane wszędzie, dokądkolwiek nie pojadą. To że są one przy okazji bardzo skore do nawiązywania międzykulturowych znajomości, też nie ulega wątpliwości. Czy jednak życie z obcokrajowcem jest takie łatwe i przyjemne, jak mogłoby się to wydawać?

Pociągające różnice

Gdy poznamy jakiegoś obcokrajowca, z pewnością na początku pociągać nas będzie przede wszystkim ciekawość, fascynacja obcością, szansa spróbowania czegoś zupełnie nowego, możliwość zbudowania innego związku niż do tej pory. W wielu przypadkach wszystko to, czym ludzie się od siebie różnią, przyciąga i fascynuje, gdyż nie ma miejsca na nudę i długo nie popada się w rutynę. Są jednak kwestie, z którymi wiele osób na początku związku nie potrafi dać sobie rady.
Bariera językowa

Nawet jeśli zna się język partnera na dobrym poziomie, niektórych rzeczy po prostu nie da się przekazać języku obcym. Zawsze to, co budzi w nas największe emocje, mamy ochotę wypowiedzieć w języku ojczystym. Zarówno to, co nas boli, martwi i drażni, jak i to, co jest dla nas piękne i dostarcza wiele radości. Oczywiście z czasem można się i tego nauczyć, ale pewne jest to, że w początkowej fazie wiele osób ma z tym problemy.

Różnice obyczajowe

Nie ulega wątpliwości, że każdy kraj ma swoje tradycje i obyczaje. Nawet jeśli wydaje nam się, że nie przykładamy do tego wagi i nie kierujemy się nimi, szybko możemy zmienić zdanie. To, co nam wydaje się oczywiste i naturalne, bo tak robimy od zawsze i robią to wszyscy w danym kraju, może okazać się całkowitą abstrakcją dla obcokrajowców. Mam tu na myśli przede wszystkim sposób obchodzenia świąt, spędzania wolnego czasu albo też wychowania rodziny. Osoby elastyczne dadzą sobie z tą kwestią z pewnością radę, ale są też tacy, dla których kult tradycji narodowej jest na tyle silny, że może stanowić to spore trudności.

Kultura i historia

Być może młodzi ludzie nie przywiązują dużej wagi do przeżyć historycznych ich przodków. Szanują ważne z punktu wiedzenia przeszłości miejsca i dni upamiętniające ważne chwile, ale nie jest to aż tak odczuwalne, jak przeżycie kulturowe, sentyment do typowo polskich symboli. Mając za partnera obcokrajowca raczej nie pośmiejecie się wspólnie oglądając po raz dwudziesty Misia, Rajs czy inne kultowe filmy. Nawet jeśli ludzie są do siebie podobni pod względem emocjonalnym i intelektualnym, nigdy Anglik nie zrozumie sensu naszych dowcipów nawiązujących do przeszłości, ani my nie wyczujemy, na czym polegają ich narodowe gagi.
Tego typu kwestie warto ustalić, jeśli myślimy poważnie o partnerze z zagranicy a zwłaszcza jeśli planujemy założyć razem rodzinę. To jak będziemy wychowywać dzieci, które święta i w jaki sposób planujemy obchodzić, to na tyle ważne kwestie, że nie wolno ich bagatelizować.

Tęsknota za bliskimi

Warto też pamiętać, że taki wyjazd wiąże się z tęsknotą za bliskimi, poczuciem wyobcowania. Nawet jeśli odnajdujesz się wyśmienicie wśród rodziny i przyjaciół ukochanego, nigdy nie zastąpi to znajomych, z którymi najczęściej spędzaliśmy czas wolny w kraju. Nawet najlepsze relacje z partnerem nie zastąpią przyjaciółki. Warto mieć zawsze kogoś przy sobie, by nie być całkowicie uzależnioną pod tym względem od swojego ukochanego. W przypadku kryzysu w związku może to stanowić poważny problem. Jeśli nie jesteśmy osobami otwartymi i łatwo nawiązującymi nowe znajomości, prędzej czy później przyjdzie taki czas, że bardzo odczujemy brak codziennego kontaktu z naszymi przyjaciółmi.

Wszystkie te argumenty obrazują problemy, jakie wiążą się z małżeństwem z obcokrajowcem. Oczywiście nie znaczy to, że takie relacje nie mają racji bytu i są od razu skazane na porażkę. Wiele małżeństw zawartych między obcokrajowcami jest bardzo szczęśliwych i wspaniale sobie radzi ze wszelkimi problemami wynikającymi z różnic kulturowych. Wymienione aspekty problematyczne w takich związkach mają jedynie na celu pokazanie, że jest wiele rzeczy, o których nie myślimy, gdy naszym partnerem jest człowiek wychowany w tej samej kulturze.
OjciecSmardzyk chciałem jeszcze nadmienić że nie znajomość języka ukochanego prowadzi często do takich sytuacji jak przedstawia ten reportaż:
autor: Maurycy Kominek

Mąż bije żonę, syn matkę, ale za kratki trafiła ostatnio nawet siedemnastolatka (Wenecja), która groziła śmiercią własnej matce. Takie historie najlepiej przerywać na początku, choćby ze względu na dzieci. Sprawcy przemocy w rodzinie kiedyś, w dzieciństwie sami byli jej świadkami bądź ofiarami. Przemoc uzależnia. Mieszkanka jednej z idyllicznej włoskiej wsi , nad którą mąż znęcał się od przynajmniej sześciu lat, była bliska samobójstwa. Aresztowany w ubiegłym tygodniu 53-letni Giorgio S. gonił za nią z nożem, piłą i wiertarką, wyganiał z domu. Karabinierzy znaleźli też u niego nielegalną broń palną.
Mamo, dajmy tacie szansę

Piły motorowej chciał użyć przeciw żonie również 47-letni Massimo P. (inicjały zmienione) z innej włoskiej wsi. Odsiaduje teraz karę dwóch lat więzienia, a jego przypadek pokazuje, jak niszczycielskie mogą być skutki, domowej agresji. To aż bije w oczy. W swojej wsi ci ludzie zaczęli stawiać nowy dom. W obecnej sytuacji rozgrzebana budowa nigdy pewnie nie zostanie doprowadzona do końca.

.Massimo P. już raz był skazywany za znęcanie się nad rodziną. Wyszedł jesienią 2005 roku, warunkowo, na pięć miesięcy przed terminem. Teresa P. mimo przeprowadzonego w tym czasie rozwodu, pozwoliła mu zamieszkać z rodziną, bo "dzieci prosiły mnie, żebym dała mu szansę". To jasne, że trzech nastoletnich synów potrzebuje ojca. Pytanie, jakiego? Z upływem czasu Massimo P . pilnował się coraz mniej, a kiedy latem ubiegłego roku dzieci wyjechały na wakacje, doszło do wybuchu
Potłukł szyby, szafki, żarówki
Tego dnia Massimo P . miał iść na ryby z kolegą, przy okazji oczywiście wypił. Potem odwiedzili go krewniacy. Z nimi wypił jeszcze butekę, dolewając oliwy do ognia do tego stopnia, że nie chcąc znosić jego chamstwa, towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Został tylko ten kolega, z którym miał iść na ryby. Gdyby nie on, z Teresą P. naprawdę mogło być krucho. Oczywiście, to na niej wszystko się skrupiło. W pewnym momencie eks-mąż zaczął w nią rzucać czym popadnie; łamał stoły, szafki, tłukł szyby... nawet żarówki. Kiedy sięgnęła po komórkę, żeby dzwonić po policję, wyrwał jej aparat z ręki i roztrzaskał o ziemię. Potem zapowiedział, że pójdzie po piłę motorową i "urżnie jej łeb". Biedna nie czekała na spełnienie groźby, wyskoczyła przez okno i pobiegła na pomoc do księdza. Kiedy ten wrócił na miejsce z karabinierami z szaleńcem nie dało się rozmawiać, był kompletnie pijany.
Nie tylko do tej historii nie doszłoby, gdyby nie alkohol. W marcu tego roku Sąd Okręgowy w Rzymie skazał na 5 lat więzienia Giovanni K. W mieszkaniu , po pijanemu, gołymi rękami udusił on konkubinę, która była w ciąży. Kobieta miała zresztą jeszcze małe dzieci. Skazany również na 5 lat więzienia (w czerwcu tego roku) Alessandro K. z Sardynii na oczach matki ugodził nożem swojego małego synka. Mimo wczesnej pory sprawca był pod wpływem marihuany.
Wakacje na Seszelach, a w domu mąż-potwór

Problem przemocy w rodzinie nie dotyczy jednak wyłącznie rodzin patologicznych. Coraz częściej zgłaszają się do nas osoby z wyższym wykształceniem, kobiety zadbane, dobrze sytuowane materialnie. Kiedyś nie pracowały, bo nie było takiej potrzeby, teraz może by chciały, ale znalazły się w szachu, bo mąż odciął nitki łączące je ze światem, odciął od przyjaciół, prawdziwego życia. Znalazły się w "złotej klatce". Dwa razy w roku jadą na Seszele, mają futra, złoto, ale tak naprawdę nie mają już nic — mówi Margherita Sarfatti z Amnesty International w Bolonii. Organizacja, obejmujące swoim działaniem Prowincję Bolonia, w 2004 roku miało czterdzieści rodzin pod opieką, obecnie jest ich około trzystu.
A kolejne dni przynoszą kolejne dramatyczne przypadki. W ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Bolonii aresztował na przykład 66-letniego Gioacchino C. . Po pijanemu wyzywał on i wyganiał z domu swoją żonę, za znęcanie się nad nią raz już zresztą siedział
Jak wygląda dom osoby skazanej za znęcanie się nad rodziną? Wyobraźnia podpowiada: zniszczony, zaniedbany, zimny, bez przyjaznego ciepła, łatwo wyczuwalnego w mieszkaniach, w których żyją kochające się małżeństwa
Dom Antonio jest inny: książki po sufit, ciepły kanarkowy kolor ścian ozdobionych pastelowymi pejzażami, gości wita sympatyczny kundelek. Wnętrze zadbane, dopieszczone w każdym calu. Trudno uwierzyć, że w takiej przestrzeni mogły rozgrywać się dramaty.
Antonio C., rocznik 1950, doświadczony chirurg, niepijący alkoholik, świeżo po odsiadce, mąż, ojciec dwóch dorosłych córek. On również nie może do końca w to uwierzyć
Co to znaczy uderzyć kobietę?
Maurizio: - Dużo złego zrobiłem swojej kobiecie, bardzo dużo. I cieszę się, że mam na tyle odwagi, by się tego nie wypierać. To dzięki programowi. Bo wszystko, złodziejstwa, ludzie, których przekręciłem, dilowanie narkotykami, wszystko to uderzało również w nią. W pewnym momencie podniosłem na nią rękę. Wiesz, co to znaczy uderzyć kobietę? To jest straszna rzecz. Wyparłem to wtedy z siebie. Jak rodzina czy znajomi próbowali ze mną dyskutować, to zmieniałem temat, mówiłem, że mnie sprowokowała albo podobne bzdury. A tu nie ma usprawiedliwień.
Tommaso: - U mnie przemoc wiązała się z grzaniem, bo to wtedy byłem najbardziej agresywny. Szczególnie dostało się mojej kobiecie. Bicie, wyzywanie, dzika awantura o to, że skarpety niewyprane. Mamy dziecko. Tutaj w ośrodku poznałem dziewczynę, z którą chcę się związać. W pewnym momencie pojawiły się sygnały, że kroczę tą samą drogą. Schemat zaczął się powtarzać i znowu walczyłem o dominację w związku. Powiedziałem sobie, że więcej tak nie chcę. Poprosiłem terapeutów, żeby dopuścili mnie do programu.
Mit nr 1: inteligenci nie stosują przemocy

Rodzice Maurizio są wysokimi rangą urzędnikami w jednym z miast na południu Włoch. Wykształceni, inteligentni. Nie ma mowy o tzw. rodzinie patologicznej. Podobnie jest u pochodzącego z Werony Tommasso: - Rodzice to pedagodzy z wykształcenia, ojciec nawet zdobył tytuł doktora. Dają sobie radę w życiu, mają kasę. Tyle że nigdy nie potrafili ze sobą rozmawiać. Ojciec zawsze na matkę patrzył z góry, jakby była kimś gorszym, lekceważył ją. Coś z tego przeszło na mnie.
Maurizio: - Mój ojciec rządzi miastem, ludzie go szanują. W domu bije się z matką dzień w dzień. Wracają z roboty, na stół wjeżdża wódka i zaczyna się kłótnia. Ostatnio, jak pojechałem do domu, ojciec powitał mnie z rozbitą głową
- W Włoszech nadal panuje przekonanie, że przemoc domowa kwitnie jedynie w domach osób z tak zwanego marginesu. Nic bardziej mylnego - przekonuje Margherita Sarfatti . - Może dotknąć każdego. Co więcej, nie jest związana z piciem czy narkotykami. Trudno sobie wyobrazić, że osoba niepijąca znęca się psychicznie nad rodziną, prawda? Jakoś to nam nie pasuje. A dla mnie to żadna nowina. Nie każdy alkoholik jest sprawcą przemocy domowej, tak jak nie każdy inteligentny i niepijący człowiek potrafi jej uniknąć.

Żona jednego z uczestników programu:- Znam małżeństwo naukowców. On pracuje we władzach jednej z uczelni w Bolonii. Zniszczył ją, i wcale nie był do tego potrzebny alkohol.
Mit nr 2: przemoc to bicie

Matteo - inteligentny, błyskotliwy, chodząca księga przysłów i cytatów. Podczas rozmowy ucieka w długie dygresje, opowiada o ulubionych lekturach, CIA, teorii mnogości, grawitacji i obcych krajach. Najmniej - o przemocy domowej. Jest w pewnym sensie wyjątkiem, bo za psychiczne znęcanie się nad rodziną trafił do więzienia.
U ludzi prostych przemoc jest mniej zakamuflowana, łatwiej o dowody. Tam gdzie w grę wchodzi wysoki poziom intelektualny, pojawia się przemoc wyrafinowana, psychiczna, ogromnie dolegliwa, ale trudna do pokazania.
Matteo : - Jaki mężczyzna nie wkurzył się na żonę albo dziecko, nie krzyknął? I to też przemoc? A nawet jeżeli, to jak z nią walczyć, skoro to normalne zachowanie? Zresztą, ja na żonę ani na dzieci nigdy ręki nie podniosłem.

Beata, żona Matteo: - To prawda, nie podniósł. Miał inne sposoby. Wracał pijany do domu i trzaskał drzwiczkami w szafkach tak długo, aż któraś z nas nie wytrzymywała i zwracała mu uwagę. To był dobry pretekst do awantury. Bardzo lubił pokazywać, kto w domu rządzi, na przykład wchodząc w środku do nocy do pokoju, w którym spałam i włączając telewizor. A strach, poniżenie, ciągłe wyzwiska? A przecież ręki na nas nie podniósł... Jak ktoś jest upokarzany, to obdukcji nie można wykonać.
Beata do dziś nie może wyjść ze zdziwienia nad wyrokiem sądu, który skazał jej męża za przemoc psychiczną. To rzadkość.
Sprawca ofiarą

Na początku terapii większość przemocowców broni się, zaprzecza. Albo racjonalizuje, budując cały system usprawiedliwień: jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije; kobietę trzeba wychować; jak dzieciakowi nie przylejesz, to nic z niego nie będzie. Nic w tym dziwnego: przyznanie się do przemocy domowej jest równoznaczne ze stwierdzeniem: "jestem złym człowiekiem". I do przyjęcia odpowiedzialności.
Nasz tato jest mądrzejszy

Kilka miesięcy wcześniej, w maju 2002 roku, cicho i spokojnie zrobiło się również w domu innego uczestnika programu. Marco, 35 lat, pochodzi z wioski pod Bolonii . Nie po raz pierwszy - Marco za znęcanie się nad rodziną trafił wtedy do więzienia po raz drugi. Dostał dwa lata, odsiedział półtora roku. Za bicie, awantury. Pierwsza odsiadka spłynęła po nim jak po kaczce. Wrócił do domu i błyskawicznie przypomniał sobie o starych przyzwyczajeniach.
Ile rodzin w Włoszech jest zarażonych przemocą? Setki? Tysiące?
- Czuję się trochę tak, jakby spadły mi z oczu łuski. Dopóki nie zacząłem rozmawiać, nie widziałem, że właściwie wszystko, co widzę wokół, skażone jest agresją - opowiada Maurizio. - Rozglądam się i próbuję znaleźć wśród swoich bliskich, znajomych parę, która nie używałaby przemocy. I nie znajduję, chociaż bardzo chcę. Ja w ogóle teraz myślę, że Włoch są krajem przesiąkniętym przemocą. Małą, niezauważalną przemocą. Sam ją tworzyłem. Świadomość tego nie jest przyjemna, ale konieczna, dzięki niemu mam przejrzystą sytuację.


Jak powiedział Heraklit z Efezu :Być rozumnym to największa cnota, a mądrość polega na tym, by mówić prawdę i postępować godnie z naturą, słuchając jej głosu.


Personalia części bohaterów reportażu zostały zmienione
toż to epopeja...
właściwie, to co ty całymi dniami robisz, artykułów po necie szukasz?
OjciecSmardzyk no pewne dane mi są potrzebne do pracy naukowej. Pozwól OjciecSmardzyk że przedstawię Ci autora tej epopei . Sprawną maszynkę Gallo Italiano:
O wyższości Gallo Iitaliano nad polskim "dżentelmenem"
Słówko wyjaśnienia do Prawdziwych Mężczyzn (pamiętajcie, że im trudniej Was spotkać na tym padole, tym bardziej My, Prawdziwe Kobiety Was doceniamy), których oko zatrzymało się na tytule: możecie śmiało darować sobie lekturę tego artykułu - on Was nie dotyczy, jeżeli jednak Wasza pasja poznawcza podpowiada Wam coś innego, przeczytajcie i poznajcie egzotyczne zachowania Waszych pobratymców, którzy psują opinię na temat gatunku męskiego w całym świecie kobiecym.

Zacznijmy od wyjaśnienia pojęć. Gallo italiano to skrót myślowy określający profesjonalnego, doświadczonego i zaprawionego w bojach włoskiego podrywacza z klasą, który, niezależnie od wieku, sytuacji materialnej i osobistej spragniony jest przeżycia ekscytującej przygody z piękną obywatelką któregoś z krajów Europy Środkowej lub Wschodniej - wiadomo, niewiasty tej proweniencji przybywają do słonecznej Italii w celu poprawienia własnego pożal-się-Boże statusu majątkowego, podejmując się przeróżnych zajęć (których charakter i wymiar finansowy przyprawiają przeciętną Włoszkę o co najwyżej histeryczny wybuch szyderczego śmiechu), w związku z tym stanowią zazwyczaj łatwą zdobycz dla niecnych starań panów spod znaku latin lover lub macho italiano. Polski "dżentelmen" (użycie cudzysłowu jest zabiegiem celowym, ot złagodzenie dramatycznego oksymoronu, do którego doszło poprzez zetknięcie ze sobą tych dwu prawdopodobnie wykluczających się pojęć) to najczęściej mężczyzna już poniekąd emocjonalnie dojrzały, który, zależnie od sytuacji materialnej i osobistej (często znudzone rodzinnym życiem, żoną i obowiązkami wynikającymi z ojcostwa z tzw. "łapanki" indywiduum, panicznie obawiające się puszczenia w już i tak mocno przetartych skarpetkach przez małżonkę na wypadek upragnionego ponoć rozwodu) jest spragniony przeżycia ekscytującej przygody z piękną krajanką (im wyższa jej pozycja społeczna, tym lepiej, wiadomo, "dżentelmen" nie zadowala się byle czym).

Sposób postrzegania urodziwej cudzoziemki pochodzącej z któregoś z krajów postkomunistycznych w kaprawych i zawężonych geograficzną i kulturową ignorancją źrenicach śródziemnomorskich, domorosłych lowelasów jest łatwe do zdiagnozowania i przewidzenia: Polka, Ukrainka czy Węgierka to istota niższej kategorii, nieposiadająca emocji łowczyni "przykładnych" włoskich mężów i synów (stąd ukłute przez zdradzane włoskie żony i posesywne matki określenie rompifamiglie - czyli, ni mniej ni więcej, "rozbijające rodziny") i ich majątków, albo rozwiązła seks-turystka, znudzona marną jakością usług seksualnych świadczonych przez własnych współobywateli, idealny towar do wyrwania przez któregoś z potomków antycznych Rzymian, która nieważne gdzie, kiedy, jak i z kim, byleby tylko legitymował się dowodem osobistym stwierdzającym włoskie obywatelstwo partnera w cielesnych uciechach. Takiej percepcji przedstawicielek płci pięknej własnej nacji przez tych nierozgarniętych intelektualnie wśród włoskich kogutów i ich najbliższe rodziny, co bardziej oświecone (nierzadko poprzez autopsję) Polki są w pełni świadome i z rezerwą, przymrużeniem oka oraz brakiem zaufania traktują "miłosne" podrygi obywateli słonecznej Italii. Gorzej, gdy taka nieufna w stosunku do włoskiej płci przeciwnej białogłowa spotka na swojej drodze prawdziwego Polaka, i to w dodatku "dżentelmena"; jak się okazuje w większości przypadków - "pary" do bycia dżentelmenem starcza zazwyczaj na pierwszy miesiąc znajomości (i to pod warunkiem, że potencjalna zdobycz stawia opór), potem "dżentelmeństwo" przechodzi w byt wirtualny: istnieje w egocentrycznym mniemaniu zainteresowanego i nagminnie stosowanych przez niego w podobnych wypadkach "dyżurnych" tekstach. Omamiona "spektakularnymi" początkami znajomości i składanymi średnio co dziesięć minut obietnicami, zapewnieniami i deklaracjami, kobieta zaczyna naprawdę wierzyć, że ma do czynienia z przysłowiowym "Mężczyzną z klasą" i jak Prawdziwego Dżentelmena zaczyna go traktować: oczekuje przede wszystkim efektywnych zrozumienia, szacunku, troski i odpowiedzialności. Lecz przereklamowany towar stać co najwyżej początkowo - na kolejne płonne obietnice, deklaracje i zapewnienia, następnie - zarzuty o brak zaufania, tyrady o płataniu figlów przez chory umysł partnerki, a w końcu - efektowną w swym tchórzostwie, pośpieszną ucieczkę z "miejsca wypadku". No cóż, Dżentelmenem się JEST, a nie się BYWA.
Przedbiegi tych dwóch adonisów - gallo italiano i polskiego "dżentelmena" na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie: komplementy, kwiaty, pełna dyspozycyjność w byciu szoferem - odbieraniu kobiety z pracy i zawożeniu jej do domu. Gallo italiano - pod warunkiem, że to kogut z klasą, jest z natury rozrzutny (mimo tego, że mieszka z mammą i jest na jej garnuszku) i inwestuje w swoją potencjalną zdobycz, rozszerzając spektrum swoich działań, o ile "ofiara" w jego własnych oczach jest tego warta, do zaproszeń na kolację i każdorazowego płacenia rachunków, drobnych i mniej drobnych, ale częstych prezentów, spędzania czasu wolnego RAZEM, w sposób aktywny i poza domem, zapoznawania z rodziną i kręgiem przyjaciół. Duże na to szanse, jeśli natura wyposażyła Was, Kochane Polskie Dziewczęta, w blond włosy, błękitne oczy i nogi po same pachy. Polski "dżentelmen" jest o wiele bardziej oszczędny (nic dziwnego, jeśli pomieszkuje się kątem u rodziców i jest się na ich utrzymaniu): kwiaty - owszem, ale wystarczy raz, prezent - tylko wtedy, kiedy się coś przeskrobało, a i to nie zawsze, rachunki w knajpie (bo na restaurację zazwyczaj brakuje fantazji) najlepiej, jeśli płaci kobieta, czas wolny - najczęściej z kolegami przy piwie, oglądając mecz Polska - Azerbejdżan, a o wprowadzaniu w krąg rodziny i przyjaciół mowy być nie może, z różnych zresztą powodów. Polski "dżentelmen" słynie z tego, a nawet otwarcie się przyznaje (sic!) w przebłysku szczerości, że kobiety to on rozpieszczać nie ma zamiaru, a skoro jest ona taka niezależna - finansowo, emocjonalnie i światopoglądowo ("dżentelmen" wie z jakim typem kobiety opłaca się zadawać), to niech się rozpieszcza sama. No cóż, nie ma zamiaru, bo po prostu nie wie, biedaczysko, jak się to robi, a nawet, jeśli został uświadomiony przez jakiegoś domorosłego "kolegę po fachu" - nie ma ku temu zasobów finansowych.

Różnice dotyczą nie tylko sposobu traktowania kobiet (oświecone włoskie koguty mają do nich większy szacunek, co daje się wytłumaczyć szczególną naturą ich związków z matkami i/lub siostrami), rozbieżności daje się zauważyć również w sposobie nawijania przysłowiowego makaronu na uszy - współczynnik krętactwa i hipokryzji jest u Włochów znacznie niższy niż u Polaków. Prawienia farmazonów o miłości aż po grób zabrania doświadczonemu włoskiemu podrywaczowi jego Kodeks Honorowy gallo italiano (wyjątek stanowią włoskie koguty stawiające pierwsze kroki w "zawodzie" lub notoryczni kłamcy o poważnych problemach emocjonalnych, kwalifikujący się do zaawansowanego leczenia psychiatrycznego), co w ogóle nie stanowi żadnej przeszkody dla polskiego desperata (nota bene sfrustrowanego i egocentrycznego pracoholika, wiarołomnego małżonka i niedzielnego tatusia), używającego tym bardziej kwiecistych słów, im bardziej jego sytuacja osobista jest zagmatwana, a bagienko, w którym tonie głębsze. Wielu jest wśród naszych rodowitych "dżentelmenów" pseudo-intelektualistów i pseudo-moralizatorów, uskuteczniających w obecności kobiety, zazwyczaj intelektualistki o ugruntowanym światopoglądzie, zasłyszane (rzadziej przeczytane) dyskursy o tematyce egzystencjalnej i żałosne tyrady o własnej "szlachetności" i "dżentelmeństwie" w kontaktach z kobietami, w tym z aktualną, oczywiście nigdy niekochaną małżonką, obok której to lat temu parę, kiedy niespodziewanie i nieoczekiwanie znalazła się ona w stanie błogosławionym, litościwie stanęło się przed ołtarzem i której miłosiernie użyczyło się nazwiska.
Zresztą, cóż innego, oprócz powyższych głodnych kawałków, taki zakompleksiony polski robaczek może zaoferować Prawdziwej Kobiecie? Wygląd zewnętrzny - nieszczególny, twarz ma kontakt z golarką raz na tydzień, skóra z wodą (toaletową) - tylko w niedzielę, uzębienie - no cóż ... (widać i czuć), na grzbiecie - ciuchy-newsy z wczesnych lat 90 - tych (jakże miło wspominamy czasy młodości i świetności!), a dobrze skrojonych garniturów w szafie po prostu nigdy się nie miało, nie ma i potrzeby mieć nie będzie. Dla profesjonalnego włoskiego podrywacza wygląd zewnętrzny jest narzędziem "pracy". Prawdziwy latin lover, oprócz tego, że często popada w widoczną przesadę w użytkowaniu produktów fryzjerskich, a zwłaszcza żelu do włosów (dzięki temu włosy wydają się ciemniejsze i są ułożone), starannie dobiera poszczególne elementy własnej garderoby, przywiązując wagę do kroju, kolorystyki, jakości i aktualnych tendencji panujących w modzie męskiej. Polski "dżentelmen" natomiast jest tak doskonały, że nie musi nic w sobie zmieniać; kobieta (koniecznie szczupła, zadbana i atrakcyjna - ot, przeciwieństwo pokurcznej, roztyłej, aseksulanej i znienawidzonej żony) powinna być jeszcze wdzięczna Opatrzności, że taki "facet z klasą" okazał jej zainteresowanie.

Realizacja celu
Drugą naczelną zasadą Kodeksu Honorowego gallo italiano jest bezpieczny seks i odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje rozłożona na oboje partnerów - profesjonalny macho italiano nie traci gruntu pod nogami na hasło "antykoncepcja awaryjna", mało tego - pokrywa wszystkie koszty z tym związane (wizyta u specjalisty i wykupienie specyfiku w aptece). Nasi "dżentelmeni" oprócz tego, że nie kalają się stosowaniem zabezpieczeń (wiadomo, seks za pośrednictwem lateksu to jak dłubanie w nosie w rękawiczce lub lizanie cukierka przez papierek, a poza tym kolejne niechciane dziecko w tą, czy w tamtą nie czyni im żadnej różnicy, przecież i tak ciężarem obarczy się kobietę, z którą się spółkowało) boją się takich sytuacji jak diabeł święconej wody (prawdopodobnie chodzi o traumę wynikającą z "łapanki") i uciekają, gdzie pieprz rośnie, zostawiając deklarowaną wcześniej i niejednokrotnie odpowiedzialność za kobietę daleko w tyle. Mało tego - osobnik tego pokroju czuje się głęboko urażony i śmiertelnie obrażony tym, że zdesperowana kobieta ośmieliła się podzielić się z nim swoimi obawami, a tym samym zniweczyć rozpierającą go samczą dumę i satysfakcję wynikające z zaliczenia towaru z górnej półki, że naraziła go na kolejny niepotrzebny stres. A potem to już tylko klasyka w polsko-"dżentelmeńskim" wydaniu: w ciągu jednego dnia polski "dżentelmen" rozpływa się w powietrzu, zostaje wchłonięty przez tajemniczą energię kosmiczną.

Zdarza się też u co bardziej empatycznych przedstawicieli włoskiej płci brzydkiej odruch przysłania bukietu kwiatów następnego dnia, ale to już skrajne przypadki Prawdziwych Mężczyzn. Poza tym, Włosi są tak pewni jakości świadczonych usług (miejscami słusznie), że z przymrużeniem oka traktują pochlebne opinie partnerek na ten temat (kobiety, a zwłaszcza Polki chcą po prostu być miłe), niestety, wobec polskich "dżentelmenów", nierzadko "wspomagających" się alkoholem (a powszechnie wiadomo, jakie są tego skutki) i wyczekujących komplementów jak zgłodniały pies kości, trzeba być miłą coraz częściej.

Determinacja obu tych nacji w dążeniu do celu jest godna najwyższego podziwu, różnice tkwią w kwalifikacji moralnej stosowanych strategii, wszak nie zawsze "cel uświęca środki". Dla naszych rodowitych "dżentelmenów" - owszem, są zdolni do wszystkiego, byleby tylko wziąć to, czego chcą. Nieobce są im przeróżne techniki kamuflażu, nawet te najcięższego kalibru, jak na przykład udawanie przez długi czas przyjaźni czy dozgonnej miłości. Kolejna rozbieżność dotyczy czasu operacyjnego potrzebnego do pełnego osiągnięcia celu: doświadczony latin lover jest tak skuteczny, konsekwentny, koherentny i przekonujący w tym, co robi, że wystarcza mu góra miesiąc, tymczasem polski "dżentelmen" - nieudacznik krąży, mąci (w mętnej wodzie "ofiara" mniej widzi), mota się, poci i trudzi nawet przez prawie rok, a i tak nigdy nie ma pewności, czy nie wróci z łowów o przysłowiowym suchym pysku.
I co dalej? - zakończenie
I tu będzie krótko - cel zrealizowany, misja spełniona, "było miło, ale się skończyło", "żegnaj, Gienia, świat się zmienia", można sobie podziękować i POWIEDZIEĆ addio! No właśnie - powiedzieć, napisać, czy zakomunikować w jakiś inny, cywilizowany sposób, ale przecież to wymaga odwagi cywilnej, a tej naszym rdzennym "dżentelmenom" niestety brakuje. Trzecią główną zasadą Kodeksu Honorowego włoskiego podrywacza z prawdziwego zdarzenia jest rozpoznawanie się po fakcie na ulicy, a nawet - o ile jest to możliwe - utrzymywanie przyjacielskich stosunków (chociażby po to, żeby na ogół przyjemne doświadczenie kiedyś powtórzyć). W końcu przeżyło się coś (bardziej lub mniej miłego) razem, dobrze więc po tym wszystkim przynajmniej się szanować. Znikomy jest wśród włoskich adonisów wskaźnik socjopatii - leczenia kompleksów kosztem nie tyle kobiety, co drugiego człowieka.

Pytanie zasadnicze: czy kac-moralniak i uczucie zniesmaczenia, że się zadało z - delikatnie rzecz ujmując - osobą stuprocentowo niekompatybilną reprezentowanym poziomem zachowania jest jedynym śladem pozostawionym przez polskiego "dżentelmena"?; wspomnienie którego z panów wykasowuje się czym prędzej z twardego dysku pamięci? Brutalne dla niektórych wnioski nasuwają się same...

Na koniec, drogie Czytelniczki i równie kochani Czytelnicy, przypomnijcie i zapamiętajcie sobie znaną od stuleci mądrość ludową, powtórzoną niegdyś przez jednego z naszych byłych premierów: PRAWDZIWEGO MĘŻCZYZNĘ POZNAJE SIĘ PO TYM, JAK KOŃCZY A NIE PO TYM, JAK ZACZYNA.
http://e-kobiety.pl/content/view/3602/452/1/3/
nie chce mi się tego wszystkiego czytać
OjciecSmardzyk znasz klasyki naszych rodzimych podrywaczy:
Sytuacja 1

Miejsce: Pub, koniecznie zadymiony
Namiętny Podrywacz: - Cześć maleńka!
Niewinne Dziewczę: - Hę?
N.P. - Wytłumacz mi, jak to jest, że zaciągam się tobą, choć wcale nie palę...



Sytuacja 2

Miejsce: Sklep mięsny
Namiętny Podrywacz: - Żułbym Twoje usta, jak surowy boczek.



Sytuacja 3

Miejsce: Przystanek autobusowy/tramwajowy
Namiętny Podrywacz: - Która godzina?
Niewinne Dziewczę: (dowolna) np.14.30
N.P - O, to najwyższy czas się poznać!



Sytuacja 4 (już klasyka)

Miejsce: Dowolne
Namiętny Podrywacz: - Bolą cię nogi?
Niewinne Dziewczę: - Że co?
N.P - Bo cały dzień chodziłaś mi po głowie.



Sytuacja 5

Miejsce: Dowolne, najlepiej stadion, bo to "krótka piłka" z jego strony:)
Namiętny Podrywacz: - Spodobałaś mi się - nie spieprz tego.
Żułbym Twoje usta, jak surowy boczek.

mdr
RAJ NA ZIEMI
Włochy są niezwykle pięknym krajem, który ma wielu problemów do rozwiązania. Jednym z największych problemów jest nie wątpliwie przemoc domowa . Ofiarami przemocy domowej mogą być zarówno kobiety, jak i mężczyźni, te pierwsze są znacznie bardziej narażone na systematyczne i najpoważniejsze jej formy, włącznie z przemocą seksualną. Jest to zjawisko bardzo powszechne, 1 na 2 kobiety doświadcza tego w ciągu swojego życia. Przemoc domowa występuje też w związkach homo- czy biseksualnych lub trans płciowych i może być skierowana też przeciw innym członkom rodziny, także dzieciom.
Przemoc. Istnieje od początków człowieczeństwa. Nacechowana władzą i słabością - zadaje cierpienie i niszczy! Trudno ją zdefiniować dokładnie, gdyż przybiera coraz to nowe formy. Przemoc domową jako „wszelkie incydenty gróźb, przemocy lub nękania (psychologicznego, fizycznego, seksualnego, ekonomicznego lub emocjonalnego) między osobami dorosłymi, którzy żyją w związku partnerskim lub są członkami tej samej rodziny, niezależnie od płci i orientacji seksualnej". Dotyczy także zmuszania do małżeństwa i tzw. „zabójstw honorowych”.

Przemoc domowa może polegać – i często polega na szeregu obelżywych zachowań, z których nie wszystkie muszą być bezpośrednio agresywne.Jedno jest jednak pewne: tam - gdzie się rodzi, umiera ludzka godność...
Magda, Anna,Dorota, jak wiele innych polskich kobiet, wyjechały do Włoch w poszukiwaniu "lepszego jutra". Doświadczyły przemocy fizycznej i psychicznej.
Magda-

A jednak nie starczyło mi sił na kolejny krok. Czekam, tylko nie wiem na co? Do tej pory czułam tylko obojętność, a teraz porostu zaczynam go nienawidzić. Dzieci mają dość, ja mam dość. Do domu nie chce się wracać. Co z tego,że teraz mąż nie upija się(co nie znaczy, że stał się abstynentem), nie uderzy mnie też bo wie, że gdyby podniósł na mnie rękę, to nie byłoby odwrotu. Gorsze jest to, że powtarza jaka jestem zła, niedobra, pozbawiona wszelkich wartości. po 16 latach znoszenia bicia, upokorzeń chce od niego odejść. A on Chce się zmienić, tylko ja nie chcę mu dać szansy - to oczywiście słowa mojego męża. Jak można dać szansę, gdy wszystko wewnątrz się wypaliło - zero uczuć. Chcę normalnie żyć, śmiać się, płakać, wychować dzieci, a w takich warunkach - psychicznego wykańczania, szantażu, że muszę z nim być bo nie mam innego wyjścia. On się nie wyprowadzi, a życie mi zatruje jeszcze bardziej. Ja z dziećmi też sie nie wyprowadzę, bo nie mam gdzie. I tak zamyka się koło, a ja czuję co raz większy żal do siebie o to, że nie jestem w stanie powziąć ostatecznej decyzji.
Anna-
Mój mąż , wyzywa mnie również przy dzieciach . Nie raz mnie uderzył . Jesteśmy 7 lat po ślubie mamy dwie cudowne dziewczynki , niestety on tego nie widzi robi wszystko żeby żyło nam sie źle. Niewiarygodne jest to ze o wszystko co złe obwinia mnie , to absurdalne i śmieszne jakbym to ja biła i robiła awantury. Długo łudziłam sie że to sie zmieni i że będzie dobrze ,ale dość tego zamierzam uwolnić sie od tego piekła i niewolnictwa , zamierzam być szczęśliwa i czuć sie kochana. tego samego życzę wszystkim innym kobietom będącym w takiej samej sytuacji , nie dajcie sie tym tyranom! I nie czekajcie bo szkoda czasu na złudzenia


Jak wygląda przemoc od strony ofiary?

Dorota nie wie, dlaczego to znowu się zdarzyło. On przecież obiecywał poprawę. Przepraszał, błagał... Agresja zawsze jest zdradliwa. Zakrada się, jak koń trojański, po którym już tylko ruina...

Przemoc domowa dojrzewa, niczym ziarno. (Jest czas siewu i okres żniw. ) Wyróżnia się tu fazy, które cyklicznie następują po sobie. Po pierwsze - napięcie narasta. Agresor inicjuje awantury. Zachowuje się, jakby się nie kontrolował. Ofiara stara się uniknąć koszmaru. Sprawia wrażenie potulnej, ponieważ instynkt podpowiada jej, co się wkrótce stanie. Często właśnie na tym etapie sama inicjuje kłótnię, by mieć to wreszcie za sobą. Tak przychodzi faza gwałtownej przemocy. Sprawca tylko na to czeka. Przedstawienie się zaczyna. Bezkarnie ulatuje całe napięcie. Ofiara nie ma pojęcia, czemu znowu zaatakował ją ból. Analizuje sytuację i nie jest w stanie uświadomić sobie, za co dostała tym razem. To na tym szczeblu dochodzi do największych tragedii. Kiedy kończy się żniwo zła, przychodzi miodowy miesiąc. Agresor jest pełen poczucia winy. Stara się wynagrodzić ofierze cierpienie. Oboje zachowują się tak, jakby nic złego się nie wydarzyło. Jest cudnie! Do następnego razu!

- Nie! Nie znoszę litości! -

Ofiary przemocy zazwyczaj źle reagują na pozytywne uczucia. Współczucie rodzi podejrzenia. To system wyuczenia pewnych zachowań. Ich życiowi partnerzy starannie zadbali o to, by jedyną , żywą emocją stał się lęk. Tak! O nic innego tu nie chodzi. Żadna „zupa (nie) była za słona"! I - niech się dzieje ten DRAMAT. Teatr jednego widza i aktora. Publiczność pada na kolana. Często w kałuży własnej krwi. Nie... to nie jest sztuka, choć z pewnością nazwać to trzeba tragedią. Pozbawieniem człowieka jego przyrodzonej godności, jaka została mu przypisana wraz z istnieniem.

Dorota pudruje twarz. Siniaka w okolicy skroni trudno dostrzec. Współczesna kosmetyka czyni cuda. Gdyby jeszcze ktoś wymyślił lekarstwo na upokorzenie.

- Mam nadzieję, że nic nie widać - trzydziestoletnia kobieta dotyka lewej części głowy. - Szybko zapominam o pobiciu. Trudniej jest jednak wygładzić bliznę w środku serca. - Dorota usiłuje sobie przypomnieć, za co znowu oberwała. Pamięta, że w dużym pokoju leżała odkręcona i pusta butelka po wodzie mineralnej. Mąż jest pedantem. Dostaje szału na widok bałaganu. - Ja go nawet rozumiem. Wychował się w rodzinie, gdzie nie okazywano się sobie uczuć. Ojciec bił, tłumacząc, że to bardzo kształtuje charakter. .. Mąż zdobył wysoką pozycję społeczną. Upór i konsekwencja, doprowadziły go na sam szczyt! -

Sprawca przemocy, to często osoba , która w dzieciństwie sama była ofiarą. Agresor wchodząc w dorosłe życie, zabiera ze sobą bagaż pewnych doświadczeń. Tych dobrych i złych. Niskie poczucie wartości, wypielęgnowane w rodzinnym domu i stłumiona agresja, to powody, przez które boleją potem bliscy. Jednak... często - on sam. Przyczyn cierpienia jest tyleż samo, co form przemocy. Społeczeństwo musi to w końcu zrozumieć - nie ma wytłumaczenia dla znęcania! Nikt nie ma prawa bić.

- Czasem myślę, że to jest moja wina. Gdybym wtedy wyrzuciła butelkę do kosza. Nie zauważyłam jej. Teraz mam wyrzuty sumienia, że to właśnie dlatego płakał mój synek...

Przemoc domowa najsilniej mierzy w dzieci. Taka jest właśnie zasada. Uderzyć w słabszego od siebie. Nawet, jeżeli dziecko jest tylko biernym obserwatorem wydarzeń - obrazki z „domowego ogniska", na zawsze łamią mu życie i psychikę.

Dorota pamięta, jak znęcał się nad nią ojczym. Nie o wszystkim jednak chce mówić. Ma nadzieję, że kiedyś te wspomnienia umrą. Poczuje, że jej to już nie dotyczy... Tak właśnie miało być. Z ulgą dorosła i przestała czuć strach przed mężem własnej matki. Walenie głową o posadzkę, duszenie i zamykanie w piwnicy... tyle może powiedzieć. Reszta - chce wierzyć, że nigdy się nie zdarzyła!

-Nie, ja nie użalam się nad sobą. Wiem, że są ludzie, którzy doznają o wiele większego bólu. Nie mogę patrzeć na nagłówki w gazetach: zamorzyła własne dziecko... udusiła reklamówką... zawinęła w szmatę... Boże, czemu ta Ziemia jest tak okrutna? Czy to możliwe, że piekło jest o wiele gorsze?-

Statystyki głoszą, że ofiarami przemocy są najczęściej kobiety. Po nich występują dzieci. Te same badania wskazują na fakt, że sprawcami cierpienia stają się zwykle mężczyźni. Analizy powiązane z problematyką dowiodły, że przemoc jest zaraźliwa. Agresja rodzi agresję!

- Kiedyś wierzyłam, że uda mi się zmienić moje życie. Odeszłam na krótko od męża. Właściwie, to z domu wyrzuciła mnie jego matka. Pamiętam, jak zaczęła zbierać jakieś dokumenty przeciwko mnie. Przeczytała mój pamiętnik sprzed piętnastu lat i coś w nim pozakreślała. Jeździła po moich byłych sąsiadach i szkołach, które skończyłam. Kiedy to odkryłam, postanowiłam odejść z domu. Mąż stanął przeciwko mnie. Spakowałam kilka rzeczy i chciałam wyjść z synkiem. Wtedy teść zaczął mnie dusić, a teściowa wyrwała mi dziecko i śmiała się ze mnie. Mówiła, że zapłaci psychiatrze, by mnie zamknął w szpitalu.





Kobietom, które są bite mogę powiedzieć tylko jedno - nigdy nie wierzcie, że to skończy się samo! Człowiekowi, który innych poniża ciężko jest z tym zerwać. Jeśli tego nie chce, jest to nawet niemożliwe.

Tak... skoro ja to wszystko wiem, to dlaczego znowu płakałam? Dałam się podejść, jak dziecko...

Psycholog, mówił mi, że osoby związane z przemocą, powinny przejść długą terapię. To prawda. Oni zawsze obiecują zmianę. Trzeba jednak chcieć tego z całego serca. Chcieć przestać być ofiarą. Czyimś chłopcem do bicia...

Mój mąż? Oczywiście, że obiecywał poprawę. Dlatego wróciłam. Dla dobra dziecka. Nie jestem jednak pewna, czy właśnie to można nazwać dobrem! Przez pewien czas, kiedy ograniczał kontakty ze swoją rodziną, dom nasz był dosyć normalny. Ostatnio jednak to się zmieniło i znowu pojawiły się łzy. Podejrzewam, że jego matkę to cieszy. Powiedziała do niego niedawno : „ Synu, twoja była wychowawczyni stwierdziła, że mnie podziwia, bo tak dobrze cię ukształtowałam". Przeraziło mnie to. Jakby zaznaczyła w ten sposób, że bez niej byłby nikim.

Dla niej ważne są pieniądze. Nic więcej. Twierdzi, że jest inaczej. Trzy razy w tygodniu chodzi do kościoła. Wiem, jest bardzo nieszczęśliwą osobą. Swoje intencje można ukryć przed ludźmi . Nie zatai się tego jednak przed samym sobą. Ani tym bardziej przed Bogiem... -

Społeczeństwo nie zdaje sobie do końca z tego sprawy, jak olbrzymią tragedią jest przemoc. Zarówno ta fizyczna, jak i emocjonalna. Wmawianie chorób psychicznych zalicza się do jednej z kategorii znęcania. Nie trzeba mieć nawet jednego siniaka, by być ofiarą!
autor: Maurycy Kominek
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia