Miałam na myśli romanistów. Uogólniając oczywiście, bo nie wszyscy są tacy. Jednak z tego, co słyszałam, a słyszałam z pierwszej ręki, to np. romanistyka na UW jest trochę uciążliwa pod tym względem: program nie zmienił się wiele od lat, katowane są te same tomy książek, a uczony język i gramatyka bywają przestarzałe.
Nie chcę, żeby tutaj ktoś na mnie wyskoczył z krzykiem "nie prawda", bo pewnie to zależy od wykładowców itd. To tylko przykład, a jednak prawdziwy.
Inna sprawa: wszystkie te kruczki, na które nas łapią na konkursach i olimpiadach, we Francji przeszłyby bez większego problemu.
Uczenie przeciętnego ucznia, dla którego francuski jest tylko drugim językiem, subjonctifu po niecałych 3 latach nauki, to bzdura. W tym samym czasie, kiedy nauczyciel goni z innymi, ważniejszymi elementami francuskiego, ktoś wykreśla całki z programu matematyki w liceum... Osobiście nad tym ubolewam ;)
A we Francji, w 3eme, ciągle są na etapie dyktand i średnia klasowa jest wiele poniżej 20/20. W tym czasie również zahaczają o ten nieszczęsny subjonctif - nie jest to dla nich niezbędne, ale kiedy używa się czegoś odruchowo, dobrze wiedzieć, co to jest i dlaczego mówi się tak, a nie inaczej.
Ale się rozpisałam :)