Pomysł szefostwa?
Według mnie, niewykonalne. Telefony by musiały być naprawdę w ekstremalnie rutynowych sprawach (typu rozmowa z automatem, podaj swój nr klienta, wciśnij jeden żeby, itd.), bo jeśli wymaga się od ciebie umiejętności radzenia sobie z wcześniej niesłyszanym słownictwem, nowymi konstrukcjami zdaniowymi, z każdym możliwym akcentem, to to jest już poziom co najmniej zaawansowany. A że nie jesteś w stanie w pół roku dojść do poziomu B2, to klapa. Gdyby to było możliwe, to pewnie więcej ludzi by się decydowało na naukę nowego języka. Quod erat demonstrandum.
Większe szanse miałabyś z mailami.