Prosze o pomoc w tłumaczeniu... Pilne...

Temat przeniesiony do archwium.
1. Un soir d’ete Quipic, le herisson, part a l’aventure. Il va atteindre la lisiere du bois quand il entend: sss ! sss ! sss! Une vipere! Elle se tortille tout pres de lui. Elle dresse a tete plate, elle tire sa langue fourchue et lance des sss! Sss! De plus en plus furieux. C’est la premiere vipere que Quipic rencontre. Le gout de la bataille s’eveille en lui. Il herisse ses piquants et sa jette sur l’ennemie. “Sss!” La vipere le mord a la levre. Quipic leche sa blessure et ataque de nouveau en grognant. “Sss! Sss!” Mon venin tue, siffle la vipere, je te tureai. Et ses crochets empoisonnes s’enfoncent une seconde fois dans la gueule de Quipic. Il recule. Cette fois, la vipere s’elance. Crac! Sa tete s’ecrase sous les dents pointues du herisson. Quipic est fier de sa victoire.

2. A la lisiere du bois, Quipic apercoit une roulotte verte aux rideaux sales et des bohemiens assis en cercle. Il s’arrete surpris. Une jeune gargon s’approche. Le herisson effraye, se roule en boule. “Aie! Aie! Aie!” hurle tout a coup le garcon. Son pied nu s’est pose sur le dos de Quipic. Il a mal ; pourtant il crie d’une voix joyeuse: “Un herisson! Un herisson! Et un beau! Venez vite!” – Bravo! Bravo! Disent les bohemiens. Il faut le cuire dans la terre glaise, c’est bien meilleur. Quipic ne comprend rien, mais il sent le danger. Je resterai roule, je resterai en boule, en boule, se repete-t-il. Mais, en ricanant, une vieille s’approche avec une cruche pleine d’eau. Vlan! Elle arose Quipic qui se deroule. Une grande main brune l’attrape et le jette dans la roulotte.

3.Les hommes ont fait un feu de bois sec. La vieille les rejoint pour allumer sa pipe. Quipic sent qu’il est seul. Prudemment il se deroule. Par la porte, il apercoit l’herbe luisante. Comme il serait bien a trottiner dans cette herbe! Il avance doucement jusqu’au seuil. Brr! Que c’est haut! Il y a bien un escalier pour descendre, mais que voulez-vous qu’un herisson fasse d’un escalier? Quipic prend un chemin plus court. Roule en boule, il se laisse tomber. Une fois sur l’herbe, il se sauve a toutes pattes dans le dos des bohemiens. Auand la lieille revient dans la roulette, Quipic est déjà dans le bois, cache sous un tas de feuilles. Lorsque la nuit est venue, il regagne le jardin et pousse un soupir de soulagement. Il se met a chercher sa maman ses frères et ses soeurs . Il a bien peur d’etre gronde. Pas du tout. Mama nest bien trop contente! Et les enfants courent de tous cotes après les pommes et les poires tombees




1. Pewnego letniego wieczoru Quipic jeż wybrał się w poszukiwaniu przygody. Dowędrował na skraj lasu, kiedy usłyszał: Sss! sss! sss! To żmija! ona kręciła się całkiem blisko niego. Podnosiła swoją płaską głowę, wyciągnęła widlasty język i wyrzuciła: Sss! sss! Coraz bardziej wściekle. To jest pierwsza żmija jaką spotkał Quipic. Zrodził się w nim smak walki. Zjeżył kolce i rzucił na przeciwnika. Sss!Żmija otworzyła wargi. Quipic (lizał jej rany?) i zaatakował ją kwicząc. Sss! Sss! Mój jad zabija, gwizdała żmija, zabiję Cię. I następnie chcą otruć, wbiła się w jedną sekundę raz w pysk Quipica. On cofnął się. Żmija rzuciła się jeszcze raz. Jej głowa zmiażdżyła się pod zębami jeżą, Quipic był dumny ze zwycięstwa.



Pierwszy starałem się przetłumaczyć, ale na reszte brakuje mi już sił z nerwow... Więc proszę o pomoc... Z góry dzięki...
2. Na skraju lasu, Quipic dostrzega zieloną karawanę (wóz) z brudnymi firankami i cyganów zasiadających w kółku. Zatrzymuje się, zdziwiony. Pewien chłopiec zbliża się do niego. Jeż się przeląkł, zwija się w kłębek. "Ała! Ała! Ała!", krzyczy nagle chłopiec. Jego bosa stopa nadepnęła na kadłub Quipic'a. Boli go; mimo to, krzyczy radosnym głosem: "Jeż! Jeż! A do tego jaki ładny! Przyjdźcie szybko!" - "Brawo!, Brawo!" - wołają cyganie. "Trzeba go ugotować w glinianej ziemi [???], będzie wtedy lepszy". Quipic nic nie rozumie, ale przeczuwa niebezpieczeństwo. Zostanę zawinięty, w kulkę, powtarza do siebie. Ale, chichocząc, jakaś starsza kobieta zbliża się z dzbankiem pełnym wody. Chlup! Polewa Quipic'a, który się rozwija. Wieka, smagła ręka chwyta go i wrzuca do wozu.

3. Ludzie (albo mężczyźni) zrobili ognisko z suchego drewna. Staruszka się dołącza aby zapalić swą fajkę. Quipic czuje, że jest sam. Ostrożnie, rozwija się. Przez drzwi, dostrzega błyszczącą trawę. Jak by to było pięknie, podreptać sobie w niej! Postępuje delikatnie naprzód. Brr! Ależ tu wysoko! Co prawda jest drabina, aby schodzić, ale co niby chcielibyście, aby jeż zrobił z drabina?! Quipic bierze krótsza ścieżkę. Tocząc się w kłębku, spada na ziemię. Kiedy już jest na trawie, ucieka za plecami cyganów.
Kiedy staruszka wróciła do wozu, Quipic dawno już jest w lesie, schowany pod stosem liści. Kiedy nastała noc, zdołał wrócić do ogrodu i wzdycha z ulgą. Zabiera się do szukania swojej mamusi, braci i sióstr. Boi się, że będzie okrzyczany. Wcale nie. Mama nie jest wcale zadowolona! A dzieciaki biegają wszędzie wśród gruszek i jabłek, które spadły na ziemię.
Wielkie dzięki ;)

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie