Zastanawiam sie, czy kingabordeaux, korzystala z takich "arabskich" (jak twierdzi) kursow i na czym polega dyshonor w uczetniczeniu w bezplatnych zajecich jezykowych ?
Francja jest dumna ze swojej "mixité sociale". Ty, mieszkajac w Bordeaux (wnioskuje tak z Twojego nicku), stanowisz jej czesc. Arabowie, o ktorych wspominasz i ich zawoalowane zony stanowia bogactwo kulturowe i jezykowe tego kraju. Jesli ktos zamierza zamieszkac we Francji, otwarcie sie na innych, nowe jezyki i kulture za niezbedne do normalnego funkcjonowania w spoleczenstwie.
Kontakt z zywym jezykiem jest bezcenny ! Za niewielka oplata (np. w jednej z dzielnic Bordeaux wynosi ona okolo 11 euros na rok) centra socjalne (kazda wieksza dzielnica ma takowe) proponuja zajecia jezykowe dla WSZYSTKICH, ktorzy odczuwaja taka potrzebe.
Mieszkam w Bordeaux, znam srodowisko nauczycieli jezyka francuskiego jako obcego oraz wielu obcokrajowcow i jeszcze nigdy nie uslyszalam opinii, ze nalezy zamknac sie w czterech scianach i wkuwac "na sucho" slowka i gramatyke, majac w zasiegu ucha zywy jezyk. I dlaczego ? Bo grupa jest "zmiksowana" ?
Moze darmowe kursy jezykowe nie sa najlepse (duza rotacja zarowno wsrod nauczycieli jak i studentow, niewielkie przygotowanie pedagogiczne lektorow), ale takie zajecia sa lepsze, niz zadne.
I nie lezy w moim interesie (jestem dyrektorem prywatnej Szkoly Jezykowej w Bordeaux, ktora ksztalci m.in. w zakresie znajomosci jezyka francskiego) namawianie kogokolwiek do uczestniczenia w kursach Centrow Spolecznych czy Pole Emploi (zastapily niedawno AASSEDIC i ANPE), ale zdaje sobie sprawe, ze nie wszystkich stac na oplacenie zajec w prywatnych instytutach.
Dobra ekipa pedagogiczna i MIESZANA grupa zawsze zdzialaja wiecej, niz najlepszy interaktywny program komputerowy.
Na zajeciach uczysz sie nie tylko mowic po francusku, uczysz sie przede wszystkim Francji.