To ja powiem coś z perspektywy tłumacza :) filologia to trudne studia- przynajmniej jak się chce pójść na dobre (na kiepskie nie warto, bo jak się niczego nie nauczymy, to i tak nie będziemy mieli co po nich robić), więc lepiej iść na nie, jak się chce to robić i wie co na nich będzie. to nie tylko nauka języka, tylko też literatury, mnóstwa teorii o języku, historii itd. i takich zajęć na filologii jest zdecydowanie więcej niż samego języka.
jak się chce tłumaczyć, to lepiej zaczynać szukać zleceń na studiach (nawet drobnych), bo potem wszyscy wybierają tych "z doświadczeniem". ale to trudna praca- nieregularna, co bywa mocno wkurzające, bo dopóki człowiek sobie nie wyrobi nazwiska, nie wie czy będzie miał co jeść, czy nie. no i trochę pracuje sie kiedy są zlecenia, a nie kiedy pracują ludzie "na etatach". to tak ku świadomości :) na pewno to nie jest taka komfortowa sytuacja jak wtedy, gdy się pracuje na etat, dostaniesz pracę= ileś tam miesięcy masz zatrudnienie. tu- uwalisz zlecenie, tracisz klienta... itd itp. nie odradzam, bo sama to bardzo lubię, ale nie słuchałabym zachęt w stylu z tłumaczeń jest duża kasa. jest, jak jest się dobrym i ma się wyrobione nazwisko, a to trochę trwa. ja studiowałam na UJ, specjalizacja tłumaczeniowa i to naprawdę dobre studia, więc polecam. gdybym tego nie lubiła, to chyba bym umarła :) pozdrawiam