dokładnie :) 'impossible n’est pas français' :)
Ale uwaga, ja upieram się, że na DOBRY początek niezbędny jest korepetytor (BARDZO DOBRY romanista, niekoniecznie native), który wpoi złote zasady wymowy, nauczy DOBRZE OD RAZU..
Tak sobie myślę czasem- czemu to właśnie w języku francuskim umiejętności typu słuchanie, mówienie przyszły mi o niebo łatwiej niż w angielskim (mimo, że różnica lat nauki między tymi językami to przepaść) .Ano właśnie - pierwsi nauczyciele angielskiego to była masakra; wszelkie praktyki typu 'ejpl','kej' przechodziłam na własnej skorze- ile to wysiłku trzeba pozniej zeby to wyplewic, Mon Dieu...
no i przy okazji taki dobry romanista zarazi pasją- tak było w moim przypadku :) Faktycznie, w pewnym momencie zajęcia w grupie/a nawet ind. to strata czasu - lepiej korzystac z dobrodziejstw Internetu (ten daje MASĘ możliwosci), a zaoszczedzone pieniążki zamiast na kupno ksiazek, o ktorym pisze Kinia (praktycznie kazda pozycje przy odrobinie uporu znajdziemy w Internecie) , mozna spozytkowac na wyjazd zagraniczny. Na obczyźnie / a we Francji to już w ogóle;p/ nie ma co liczyć na podwójne (czy, o zgrozo , potrójne;D) powtórzenie tego, co native chce nam przekazać /nie ma tak dobrze jak na maturze;D/, do tego sekunda na reakcję w danej sytuacji- to zupełnie inny pułap zmierzenia się z językiem obcym.
w każdym razie powodzenia ;)