Fala przemocy zalewa Korsykę

Temat przeniesiony do archwium.
Od 13 grudnia, kiedy skazano korsykańskiego separatystę Yvana Colonnę, na Korsyce regularnie dochodzi do zamachów
Kilka godzin po ogłoszeniu werdyktu nieznani sprawcy podłożyli ładunki wybuchowe w zamieszkanej przez Francuzów osadzie w pobliżu Bonifacio. Pięć domów zostało zniszczonych. Jeden z nich należał do przyjaciółki miejscowego prefekta. Równocześnie zamachowcy ostrzeliwali pociskami moździerzowymi posterunek policji w Zicavo. W chwili ostrzału w mieszkaniu nad posterunkiem znajdowało się 15 osób.

Minister spraw wewnętrznych Francji Michele Alliot-Marie nazwała tą akcję „odrażającym aktem przemocy, których nic nie jest w stanie usprawiedliwić” oraz zapowiedziała surowe kary dla jej sprawców. W następnych dniach doszło jednak do kolejnych zamachów na symbole francuskiego państwa. Ostatnie dwa miały miejsce w czwartek. Zamachowcy wysadzili siedzibę prefektury w Ajaccio oraz biura dyrekcji departamentu Haute-Corse. W ciągu tygodnia spłonęło w sumie dziewięć budynków państwowych. Na murach miasteczka Cargese, w którym urodził się Colonna, pojawiły się napisy „Dość francuskiego kolonializmu!”, „Niech żyje walka zbrojna!”.

Męczennik Colonna

Żadna z korsykańskich grup separatystycznych: Front Wyzwolenia Korsyki – Unia Narodowa ani FLNC – 22 października nie przyznała się do zamachów. Ale nikt nie ma wątpliwości, że to one stoją za falą terroru. Według większości francuskich komentatorów separatyści mszczą się za – ich zdaniem – „upolityczniony” proces 47-letniego Yvana Colonny, który stał się symbolem korsykańskiej walki zbrojnej.

To on miał być sprawcą zamachu na prefekta Claude’a Erignaca w 1998 roku. Ale zdaniem nacjonalistów zasiadujących w lokalnym parlamencie proces był „odwetem państwa francuskiego na narodzie korsykańskim”.

W dzień ogłoszenia werdyktu dwie główne partie nacjonalistyczne Korsyki – Komitet przeciwko Represji (CAR) i Corsica Nazione (CN) usiłowały zorganizować dużą antyfrancuską manifestację w centrum Corte. – Jestem wstrząśnięty. Niewinny człowiek został skazany. Francja nie przestrzega praw człowieka – powiedział telewizji TF1 lider Corsica Nazione Jean-Guy Talamoni. Mieszkańcy wyspy przez tydzień dawali przed kamerami telewizji upust swemu niezadowoleniu .

Eksperci zwracają uwagę, że korsykańscy nacjonaliści znaleźli sobie nowego męczennika w chwili gdy ruch nacjonalistyczny osłabł. – W ostatnich latach coraz rzadziej dochodziło do zamachów na symbole tzw. francuskiej okupacji. Od końca lat 90. nacjonaliści zaczęli współpracować z władzami w zamian za subwencje dla miejscowych chłopów – twierdzi w rozmowie z „Rz” francuski ekspert w sprawach korsykańskiego nacjonalizmu prof. Xavier Crettiez. Z nastaniem rządu Sarkozy’ego strumień pieniędzy zaczął jednak wysychać. Na tym tle nacjonaliści odebrali skazanie Colonny jako dodatkową prowokację.

Zamachy są przejawem frustracji, rodzajem zemsty na państwie francuskim, ale także środkiem nacisku na władze w Paryżu. Terror zawsze był sposobem na wymuszenie świadczeń. Kolejne negocjacje w tej sprawie przerwało jednak zabójstwo prefekta.
Niechęć do kompromisu

Zdaniem prof. Crettieza, jeżeli Colonna nie naciskał sam na spust, to wziął udział w planowaniu zabójstwa prefekta. – O niewinności nie może być mowy. Dlatego stosunek nacjonalistów do Colonny jest co najmniej dwuznaczny – mówi.Claude Erignac zginął na jednej z głównych ulic w Ajaccio. Zamachowiec strzelił mu trzy razy w głowę na oczach przechodniów. Obok jego zwłok zostawil deklarację, w której była mowa o „prawie ludów do autonomii”. Cztery lata później policja aresztowała osiem osób podejrzanych o udział w spisku. Chociaż próbowali zrzucić winę na pozostającego na wolności Colonnę, mówiąc, że to on pociągnął za spust, dostali wyroki dożywocia.W końcu policja ujęła także głównego organizatora i być może sprawcę zamachu. Collona nie przyznał się do zastrzelenia prefekta i w przeciwieństwie do pozostałych członków grupy nie okazuje żadnej skruchy. Twierdzi jednak, że motywem zamachu była chęć umocnienia korsykańskiej walki zbrojnej.

– Efekt był dokładnie odwrotny. Separatyści zostali osłabieni i z trudem walczą o utrzymanie pozycji w strukturach władzy lokalnej, które zdobyli przez ostatnie lata – mówi „Rz” Jean-Louis Briquet, dyrektor Krajowego Centrum Badań Naukowych (CNRS).

Jego zdaniem nacjonaliści mogli się czuć gospodarzami Korsyki, bo zaczęli zajmować najważniejsze stanowiska. Kierują związkami zawodowymi, organizacjami pozarządowymi, fundacjami. – To była droga do sukcesu. Ale tego Colonna i jego koledzy nie rozumieją, bo są ślepymi idealistami – dodaje.

W ostatnich latach liczba zamachów zaczęła spadać.Przed dwoma laty było ich 186. W 2006 roku – 148. W 2003 r. mieszkańcy wyspy opowiedzieli się w referendum przeciwko niepodległości.

Na wyspie liczącej 8,6 tysiąca kilometrów kwadratowych i 260 tysięcy mieszkańców co roku dochodzi do zamachów separatystów na francuskie instytucje rządowe. Ataki, których liczba od 2000 roku malała, nasiliły się na początku grudnia wraz z rozpoczęciem procesu zabójcy prefekta Erignaca Yvana Colonny.

W ciągu tygodnia podłożono ładunki wybuchowe pod dziewięć budynków rządowych w Ajaccio, Bonifacio i Bastii. Spłonęły doszczętnie.

Strona zwolenników niepodległości wyspy:

www.rinnovu.com
Aleksandra Rybińska

 »

Życie, praca, nauka