Francuski:(

Temat przeniesiony do archwium.
Czy wy też tak macie, że czujecie się odrzuceni przez to, że macie jakąś pasje? Ja uwielbiam francuski, ale nikt tego nie rozumie. Najgorzej jest w szkole gdzie nawet osoby, które zdają mature, nie uważają na lekcjach. Nic ich nie obchodzi, gadają na lekcjach. Do tego boję się, że nie dostanę się na Romanistykę, bo uczę się dopiero dwa lata.:(
Nie wiem, po co to tu piszę... Jest mi po prostu bardzo przykro:(
To smutne. Zastanawiam się jak mogę Ci pomóc...
Zuzolz-ja mogę powiedzieć, że jestem w podobnej sytuacji. ja kocham francuski, to największa miłość mojego życia i przez to ludzie się na mnie dziwnie patrzą (no może nie każdy ma ściany w pokoju wytapetowane czasownikami francuskimi-jeszcze z początków nauki;)) i sterty książek en français po prostu WSZĘDZIE-przydałby mi się dodatkowy pokój tylko i wyłącznie na moje pomoce naukowe do francuskiego:)). Jednak ja się nie przejmuje opinią innych, generalnie "mam to gdzieś", jak śpiewała pewna blond wokalistka, znana z ciętego języka;P Ważne jest to, że ja z moją pasją do francuskiego czuję się wspaniale, wiem już, co chcę robić w życiu (oczywiście studiować romanistykę, uczyć francuskiego/być tłumaczką, albo i to, i to:)) Właśnie to, że mamy jakąś pasję czyni z nas osoby wyjątkowe, mamy już pewne cele, do których dążymy (ja o tym, że idę na romanistykę wiem od 2 klasy gimnazjum:)) Trzeba robić to, co się kocha!!! A że inni są na tyle ograniczeni, że nie potrafią tego zrozumieć- tant pis pour eux!!!
Gros bisous à tous ceux qui adorent le français;**
Poza tym, chyba zawsze znajdzie się ktoś, kto popiera to, co robisz, podoba mu się to. Ja np. mam bardzo dobry kontakt z moimi dwiema wspaniałymi nauczycielkami francuskiego z gimnazjum i z liceum, one mi pożyczają książki, rozmawiamy sobie (i to nie są takie sztywne relacje uczeń-nauczyciel, tylko takie bardziej na luzie:)) Moim najbliższym koleżankom moja pasja nie przeszkadza, czasem tylko dziwią sie, skąd we mnie tyle zapału:P Ale jak się robi to, co sprawia przyjemność:))
Dlatego Zuzolz i cała reszto fanów de la langue française- nie przejmujcie się opiniami zawistnych osób, tylko róbcie swoje!!!
eee, nie przejmuj się. rób swoje pogłębiaj swoją pasję.
ja żadnych przykrości nie mam. w szkole jestem jedną z dwóch maturzystek zdających poziom rozszerzony - jesteśmy w jednej klasie od podstawówki i kiedy np. na polskim omawiamy jakąś lekturę, w której są fragmenty po francusku, to zawsze nas proszą o przetłumaczenie albo przeczytanie. ;)
No, i o to chodzi!:) U mnie w szkole 4 osoby zdają francuski na maturze, w tym jedna jedyna ja na rozszerzonym:)) Ale jestem z tego bardzo dumna, nie czuję się broń Boże jakaś wyalienowana, czy coś w tym stylu:)
Dziękuje wam wszystkim za słowa pocieszenia i otuchy=) Ale naprawdę denerwuję mnie to, że ludzie przeszkadzają na lekcji i mi docinają, że nic innego nie robię w życiu, tylko uczę się francuskiego albo innego typu. A ja się uczę francuskiego, bo to uwielbiam i już.
Jestem dokładnie w takiej samej sytuacji jak Ty... ale cóż nam pozostało? Chyba tylko wierzyć w siebie i robić swoje mimo wszystko ;) Pozdrawiam:)
Ja Ci mówię, miej docinki głęboko gdzieś, w końcu tym docinającym się one znudzą, a stanie się to szybciej, jak nie będziesz na nie reagować:) Tak jak piszesz, trzeba wierzyć w siebie i robić swoje:))
A żeby jeszcze się pocieszyć dodam, że my- les francophones możemy mówić o sobie, że jesteśmy wyjątkowi- w końcu nie ma aż takiej ogromnej liczby osób, znających francuski i pasjonujących sie nim tak, jak my, n`est-ce pas?:))
Widocznie dużo uczniów ucze się francuskiego dlatego, że nie mają wyboru. Ja nauczyłem się hiszpańskiego ale nie chciałem. Dziś mówię po hiszpańsku ale bez przyjemnością...przepraszam ale w szkole słuchałem i uczyłem się. Zacząłem uczyć się polskiego w uniwersytecie. Dość poźno. Nie miałem wyboru ale mogę powiedzieć, że dzięki temu, znalazłem dużo przyjaciół w Polsce i przede wszystkim lubię Polskę i polski język. Używam polskiego od czasu do czasu kiedy pracuję (pracuję na lotnisku w CDG) i bardzo cieszę się tego.
Mam nadzieję, że nie robię za dużo błędów... ;-)
Podziwiam Was :D Ja zaczynam czwarty rok nauki, aktualnie na studiach jestem i w sumie jeśli indywidualnie nie wezmę się do roboty, to niczego się nie nauczę, bo zajęcia są jakby ich nie było :/ Francuskiego od zawsze chciałam się uczyć, ale inne rzeczy były do roboty (np. taniec ;) I dopiero w liceum się zaczęłam uczyć. Ale zaczynać podstawy 2razy w tyg. po 45min to średnio :( Zapisałam się na dodatkowy, to przez pierwszy rok fajnie było, ale już w 2lo nie dawałam rady ciągnąć dwóch języków dodatkowych na raz + tańce i szkoła :( Ale nowe motywacje zachęciły mnie do powrotu :) Chciałabym mieć też takiego bzika ^^
Pozdrawiam :*
heh, to wyobraź sobie jak to jest, kiedy po 8 lat nauki przychodzisz do liceum i dostajesz zimną wodą w twarz, bo mówią Ci, że nie można utworzyć grupy zaawansowanej dla 5 osób i musisz chodzić na lekcje od podstaw 2 razy w tygodniu.
Olga- ja byłam w podobnej sytuacji- na podaniu do liceum zaznaczałam sobie francuski w wymiarze rozszerzonym (tyle że u mnie 4 godziny w tygodniu), ale zebrała się zbyt mała liczba osób i taka grupa nie została utworzona:( Jednak mogę powiedzieć, że jestem w nawet komfortowej sytuacji, bo oprócz 2 godzin francuskiego takich normalie w planie mam jeszcze 2 godziny (a czasem więcej:)) fakultetów:)) Ale gdyby zebrała się grupa z 4-godzinnym francuskim, to bym miała z 6 godzin w tygodniu! Byłoby super...!
Oczywiście, uczę się też dużo w domu:)
Ja miałam być teraz na studiach w grupie zaawansowanej liczącej może 10 osób, ale większość stwierdziła, że nie czują się na siłach i się przepisali do początkującej. I została nas 4 i facetka powiedziała, że nie może utworzyć takiej grupy. Teraz w sumie siedzimy w 4 w sali sami, ona daje nam ksero i idzie na zajęcia do grupy początkującej. Więc w zasadzie nic nie robimy =/
O rany, to faktycznie macie to trochę zwalone... :( U mnie w grupie jest 11 osób, z czego 4 zdają maturę z francuskiego(tylko ja na rozszerzonym), a z tej czwórki tylko ja i moja koleżanka bierzemy udział w OJF i mimo tego, że nie ma takich dzikich tłumów, to Sorka pożycza nam książki, robimy masę ćwiczeń, specjalnie dla nas zostaje po lekcjach i robimy sobie zajęcia dodatkowe- jest naprawdę w porządku:) Szkoda, że Tobie nie trafiła się taka nauczycielka... To zostaje Ci chyba wzięcie sprawy w swoje ręce- spróbuj może namówić jednak swoją nauczycielkę, żeby zrobiła wam jakieś dodatkowe lekcje, tylko dla rozszerzonych, a jak to nie poskutkuje, to może zapisz się na prywatne lekcje albo jakiejś szkoły językowej? No i pracuj też w domu, to także dużo daje:))
Bonne chance!
tak, miałam to samo. przy podaniu do liceum trzeba było zaznaczyć dwa języki: jeden 4 godziny w tygodniu, drugi 2 godziny.
niestety się nie udało i mam 4 godziny angielskiego i 2 godziny francuskiego od podstaw. jedyne, co dobre - nauczycielka zostaje z nami raz w tygodniu po lekcjach i robimy jakieś zadania.
ale i tak cała nasza piątka musiała sobie pozałatwiać prywatnie.
Ja chodzę do klasy z rozszerzonym francuskim i łaciną. U mnie w szkole nikt nie był przymuszany do wyboru pięciu godzin francuskiego. A sytuacja jest taka, że nikt się go nie chce uczyć przez co bardzo spowolniona jest nauka. O żadnych dodatkowych zajęciach nie ma mowy, bo nauczycielka nie wyraziła zgody. Niestety musiałam zapisać się na dodatkowe lekcje.
Ja też niestety wylądowałam z 4-godzinnym angolem, którego szczerze nie znoszę:/ Prez ostatnie 2 lata chodziłam prywatnie na francuski do mojej pani z gimnazjum, ale teraz niestety ona nie ma czasu :( Ale jak już mówiłam, mam na szczęście dodatkowy francuski avec ma prof w środy i czwartki (ktore automatycznie stały się moimi ulubionymi dniami tygodnia:D), w domu sporo się uczę, robię różne ćwiczenia, oglądam TV5 żeby osłuchać się (oczywiście prawie wszyscy dziwią się, że ja wciąż spędzam czas, robiąc coś związane z francuskim, ale jak im to nie pasuje-ich problem:P) Ale mimo wszystko szkoda, że nie wszyscy potrafią uszanować fakt, że ktoś ma jakąś pasję et s`y consacre entièrement...
A tak à propos de ce sujet- posłuchajcie sobie piosenki "Il jouait du piano debout" ;)
Taki problem jaki ja mam, że w sumie nie miałam przez moje prawie 5miesieczne wakacje kontaktu z francuskim. Sprawa wygląda tak jak wygląda, że nasza facetka mówi, że nie może utworzyć grupy 4 osobowej, bo tak "z góry" jej założyli. Facetka może 45-50lat i na bank nic z nami dodatkowego nie zrobi, bo nikt jej za to nie zapłaci.. Zresztą na studiach ma się masę innych rzeczy do roboty i trudno by było znaleźć jeden termin, który by wszystkim pasował. Aczkolwiek dalej jestem za nauką indywidualną ;) Zażyczyłam sobie kurs pod choinkę ;) Potem może w jakiś podręcznik zainwestuję ;)
Mniej wiecej podobnie jest u nas. Jest w grupie 9 osób, z czego 7 na etapie początkowym i dlatego poziom jest dostosowany do nich. angielskiego mam 7 godzin w tygodniu
Ja 15 zegarowych :D
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Brak wkładu własnego

 »

Pomoc językowa