Ja się dostałam do Łodzi w 2000 r. i po roku przeniosłam się na UJ. Zwiałam raczej z miasta niż z uczelni, i od rodziców, a nie od wykładowców, ale muszę przyznać, że skłoniły mnie do tego także różnice w programie na odu uczelniach. Gdybym została w Łodzi, na pewno wybrałabym specjalizację literaturoznawczą i półspecjalizację z hiszpańskiego. Idąc do Krakowa musiałam pożegnać się z wizją poszerzania wiedzy o Hiszpanii w ramach studiów romanistycznych (zgodnie z zasadami UJotu jak ktoś jest tym zainteresowany, to może przecież iść na iberystykę), ale zyskałam możliwość specjalizowania się w ramach praktycznego francuskiego - jest wybór między traduktologią, komunikacją społeczną i pedagogiką. Od początku wiedziałam, że zdecyduję się na komunikację i to był strzał w dziesiątkę. A do tego miałam wolny wybór i mogłam ze spokojem w sercu nie robić kursu pedagogicznego.
Jeżeli chodzi o Łódź, to bardzo mi się nie podobało wrażenie, że jestem w jakiejś szkółce i rzeczywiście, to był krok wstecz w stosunku do liceum. Nie dość, że na roku jest bardzo mało osób, to jeszcze prawie w ogóle nie mieliśmy kontaktu z ludźmi z innych lat, już nie wspominając o innych kierunkach (w tym samym budynku jest jeszcze tylko germanistyka i kulturoznawstwo) - moje studenckie życie towarzyskie miałoby jak sądzę wiele barier żeby się rozwijać na codzień. Wykładowcy też nas traktowali jakbysmy byli uczniakami z pierwszej klasy, a nie po prostu studentami (kobieta od łaciny była pod tym względem wzorem nie do pobicia, choć musze przyznać, że dzięki niej zyskałam nieziemnsko solidne podstawy nauczanego przez nią języka). Psychicznie co prawda nikt się nade mną nie znęcał, ale widziałam, jak męczyli się inni, jednakże z tymi samymi objawami cierpienia (choć znowu nie osobiście - takie juz moje ślepe szczęście) zetknęłam się również w Krakowie, więc sądzę, że żadna uczelnia nie jest tu wyjątkiem.
Bardzo się cieszę z przenosin na UJ jeszcze z innych względów programowych - ktoś gdzieś wspominał, że ponoć program jest tu skostniały, ale ja się z tym w pełni zgodzić nie mogę. Owszem, mogliby sobie darować wbijanie nam do głów przez pełen rok różnych gramatyczno-historycznych dziwadeł (lepiej by się ten przedmiot sprawdził jako opcja - przynajmniej zgłębialiby go szczęśliwi pasjonaci), ale program ten ma jedna podstawową zaletę: system opcji. Poza blokiem podstawowym, trzeba uzbierać konkretną ilość punktów z przedmiotów, które wybieramy sobie sami. Dzięki temu, literaturomaniacy mogą ograniczyć do prawdziwego minimum kontakt z językoznawstwem, a językomaniacy z literaturoznawstwem. Jest też możliwość robienia przedmiotów spoza romanistyki, więc jakby ktoś tego pragnął, mógłby sobie w ramach opcji zrobić nawet fizykę kwantową. Ja z moim literaturacko-teatralno-artystycznymi zamiłowaniami chodziłam na takie zajęcia jak historia literatury antycznej (rewelacja!), historia literatur europejskich, historie sztuki: francuskiej, włoskiej i hiszpańskiej, estetyka, mit w dramacie współczesnym, modyfikacje strukturalne współczesnego dramatu, teatr i dramat ostatniej dekady, a do tego zrobiłam jeszcze jedną opcję językową - francuski potoczny (l'argot).
W moim całkowitym bilansie na koniec studiów (będę się bronić we wrześniu), przenosiny na UJ okazały się wspaniałą decyzją, której nie żałowałam ani przez chwilę. Gdybym została w Łodzi, może też bym była zadowolona, ale nie miałabym ochoty się o tym przekonywać, bo za nic bym nie oddała mojego obecnego wykształcenia.
A, i jeszcze taka uwaga techniczna na koniec: jeżeli ktoś bardzo chciał się dostać na UJ, ale mu się nie udało, to najlepiej niech się tam przeniesie po roku. Warunkiem jest zaliczona sesja ze średnią powyżej 4,0 (4,00001 z poprawką, nawet z praktycznego, też się kwalifikuje, bo były takie przypadki), a potem ma się rok na uzupełnienie różnic programowych (w moim przypadku to były jedynie dwa przedmioty). Tylko trzeba się wzmocnić psychicznie przed zetknięciem z naszymi ukochanymi władzami sekretariatowymi, bo po nich można się spodziewać dosłownie wszystkiego, ale z dużą dozą cierpliwości i samozaparcia można tam czasem zdziałać po prostu cuda.
Bonne chance à tous!