jezeli chodzi o rozszerzony, to pisalem wiewiorke, nie ma jak Iwaszkiewicz, ale zupełnie rozmyłem sie z modelem, z resztą, nieistotne, wazne, ze jestem finalista, to przyjma mnie z pocalowaniem reki. Na ang. byl placz i zgrzytanie zębów, bo mnóstwo moich znajomych (nawet tych dobrych) sciagalo od kogos, kto siedzial jedna lawke przed nimi. No i byly 2 grupy, chyba nawet trzy. Dobrze, ze mi ten pomysl do glowy nie wpadl. Ustny mam w piatek. Pamietam rok temu, kiedy zdawal moj facet, to mial 15 p. strasznie sie cieszyl, a ja po cichu myslalem, ze na jego miejscu bym sie powiesil. Teraz marze o minimalnych siedmiu. hehehe zobaczymy, jak bedzie. Nie zdaje wosu, zdaje historie, ale i tak przyszedlem do szkoly pokopac znajomych i pozyczyc im szczescia.
pozdrawiam